Polacy w Teksasie – historia osady Panna Maria

Autor:Honorata Konon

Jest wrzesień 1854 roku. Do Ameryki wyrusza pierwsza grupa Polaków z Górnego Śląska. Dociera do celu po trzech miesiącach, aby na stałe osiedlić się na dzikich terenach Teksasu. Założycielem pierwszej polskiej osady jest ksiądz Leopold Moczygemba. Poznajcie miejscowość Panna Maria.

Odwiedzając Teksas nie sądziłam, że natrafię na polską część historii. Podróż rozpoczyna się od odwiedzin cioci żyjącej w San Antonio oraz od jej znajomego – Paula, który to dorastał wśród polskiej społeczności z Panna Maria – miasteczka położonego niedaleko od San Antonio. Wraz z ciocią decydujemy się odwiedzić to miejsce. Obie przepadamy za wycieczkami krajoznawczymi, w szczególności tymi z polskim akcentem w tle.

Panna Maria – historia osady

Jedziemy szeroką drogą, którą praktycznie nie przejeżdża żaden pick-up, tak popularny w tej części globu. Ponad 40-stopniowy żar ciska z nieba na rozgrzany asfalt. Gdzieniegdzie pojawia się ogromne ranczo z suchą glebą i spaloną od upału roślinnością. Cisza, spokój, horyzont… dojeżdżamy do małej miejscowości o nazwie Panna Maria.

Na ulicy nie widać żywej duszy. Parkujemy przed ogromnym bukiem, znajdującym się tuż przy kościele. Naprzeciwko z kolei znajduje się nowoczesny budynek, na którym widnieje napis „Centrum Polskiego Dziedzictwa” (z ang. Polish Heritage Centre). Przy budynku na stelażu powiewają biało-czerwona flaga, zaraz obok flaga Stanów Zjednoczonych oraz republiki Teksasu. Niestety, okazuje się, że muzeum jest zamknięte. Mimo to tablice pamiątkowe znajdujące się przy kościele oraz przy buku wyjaśniają historię tutejszych Polaków:

„Panna Maria, Teksas. Zasiedlona przez 100 polskich rodzin, które przybyły do Teksasu, aby uzyskać wolność gospodarczą, polityczną i religijną. Pod przewodnictwem księdza Leopolda Moczygemby zawarto w 1854 r. umowę z Johnem Twohig, bankierem i kupcem z San Antonio, na zakup ziemi w tym miejscu. Koloniści, rdzenni mieszkańcy Górnego Śląska i Krakowa, wylądowali w Galveston po ciężkiej dziewięciotygodniowej podróży na żaglowcu. Wynajęli meksykańskie wozy, aby przewieźć swoje narzędzia rolnicze, pieczywo i pieniądze z kościoła parafialnego w Polsce. 800 mężczyzn, kobiet i dzieci przeszło pieszo – niektórzy w butach, inni boso – 200 mil w głąb lądu do nowego domu. Po drodze rodziły się dzieci, a niektórzy umierali z głodu i ekspozycji na słońce. 24 grudnia 1854 r. dotarli do tego miejsca. Nazwali je Panna Maria, oddając je pod patronat Niepokalanego Poczęcia. Pod wielkim dębem ofiarowali swoją pierwszą mszę dziękczynną o północy, prosząc o siłę i odwagę. Obozowali tak długo, aż mogli postawić szałasy z błota, słomy lub drewna. Później budowali w kamieniu. Pomimo trudności założyli stabilną społeczność, pomagali w zasiedlaniu innych granic, byli pionierami w edukacji i dali Teksasowi wielu oddanych patriotów”.

Dalej kierujemy się w stronę uroczego małego budynku, na którym widnieje zachęcający napis: V. Pilarczyk. Panna Maria Historical Society. Ponad tym napisem z kolei widać wygrawerowane cyfry 1875. Nie ulega wątpliwości, że jest to zabytek historyczny Teksasu. Przy budynku znajduje się tablica informacyjna o treści: „Sklep Pilarczyka zbudowany w 1875 roku: drugi najstarszy sklep w Panna Maria, nadal posiada oryginalne krokwie i podłogi. Wapno do zaprawiania kamieni (widoczne z tyłu i po bokach) było wypalane w domowych piecach. Sklep został kupiony przez Victora Pilarczyka w 1913 r. Pierwsza pompa gazu została zainstalowana w 1919 r.”

Okazuje się, że jest to centrum turystyczne – również akurat tego dnia zamknięte. Mimo to od zewnątrz odczuwa się obecność polskiego ducha. Witryna sklepowa informuje: „Stories shared here”, “Polish pottery sold here”. Żałujemy, że nie mamy okazji posłuchać tych zapewne zapierających dech w piersi opowieści.

Społeczność Panna Maria

Mając nadzieję na rozmowę z tutejszymi mieszkańcami, w poszukiwaniu żywej duszy pukamy do drzwi znajdującego się w pobliżu placu mieszkania. Otwiera nam kobieta. Podczas rozmowy dowiadujemy się, że młodzi ludzie (w tym ona), chcieliby rozwijać to miejsce turystycznie. Brakuje jednak ku temu większych możliwości, a miejscowość pustoszeje. Podczas wymiany zdań okazuje się, że ma korzenie polskie.

Mało co mówię po polsku, ale spróbuję – powiedziała. Wsłuchuję się w wypowiadane zdanie w języku, którego nauczyła się w rodzinnym domu. Nie jest on jednak dla mnie zrozumiały – Pewnie nie rozumiecie, o czym mówię. Tego u mnie w rodzinie byliśmy uczeni z pokolenia na pokolenie – dodała.

W ten sposób przekazywany był język przybyłych rodzin, a pochodzących przecież z Górnego Śląska. Osoby te porozumiewały się w XIX wiecznym języku śląskim. Mówi się, że Polacy z Panna Maria przez lata ukształtowali swój własny język. Siłą rzeczy do rdzennego języka śląskiego, wplatali teksańskie wyrażenia. Tym ciekawsza wydaje się ukształtowana tożsamość tutejszych rodzin. Ich przodkowie przybyli do Teksasu w roku, kiedy Polska była pod zaborami. Mimo to utrzymywali, że przybyli z Polski. Zachowali wiarę katolicką. Słowa zapisane na płycie nagrobnej ojca Leopolda Moczygemby również nie pozostawiają wątpliwości o przywiązaniu przybyłych rodzin do Polski: „Jako Szlązak mam więcej polskiego uczucia, jak wysłowienia” – słowa księdza Leopolda Moczygemby z listu do ojca Semenenko. Mieszkańcy Panna Maria dają się zatem poznać jako niezwykle ciekawa społeczność. Zachowując język śląski, dostosowując się do warunków teksańskich, podtrzymują pamięć o swoich korzeniach i polski patriotyzm.

Paul tak wspomina społeczność z Panna Maria:

Dorastając w hrabstwie Karnes, tak naprawdę nie wiedziałem zbyt wiele o Panna Maria, aż do momentu, kiedy dzieci do tej pory uczęszczające do szkoły podstawowej w Panna Maria, przyszły do mojego liceum w Karnes City, aby ukończyć naukę. Wszyscy mieszkaliśmy w tym samym hrabstwie, ale na jego przeciwległych krańcach. Hrabstwo Karnes przyjęło imigrantów z Niemiec, Polski, a także z Czech i Słowacji. Wszystkie te grupy utworzyły swoje społeczności. Polacy osiedlili się na północy, Niemcy na zachodzie, a Czesi oraz Słowacy na północnym zachodzie hrabstwa. W okresie poprzedzającym II wojnę światową i na początku lat 60. wielu mieszkańców powiatu mówiło nawet pięcioma językami. W ten sposób powstała taka mała rekonstrukcja Europy Środkowej.

Panna Maria to zwarta społeczność rolników i ranczerów złożona z około 10-15 rodzin, które mieszkają i pracują na tym obszarze. Znajdowała się tutaj sala taneczna, w której społeczność zbierała się w sobotnie wieczory na tańce, po których następnego dnia odbywała się msza w kościele po drugiej stronie ulicy. Społeczność założyła i prowadzi polsko-amerykańskie muzeum Panna Maria.

Większość członków społeczności w latach 60. i 70. od pokoleń była rolnikami i ranczerami. Wydobycie uranu było duże w okolicy i przy tej pracy zatrudnionych było wielu członków społeczności.

Sklep „Snoga” i kawiarnia dostarczały niezbędne artykuły, a miejscowi mogli napić się zimnego piwa i zagrać w karty lub domino po zakończeniu pracy.

Ten sposób życia istniał w całej naszej wiejskiej społeczności rolniczej. W ciągu dnia ciężko pracując, w czasie wolnym wspólnie spędzając czas. Każdy znał każdego i był zaangażowany w to, co robiła społeczność. Od ponad 50 lat tradycją jest sprzedaż talerzy na Święto Dziękczynienia. Do tej pory jest to wydarzenie, które generuje koleżeństwo w wiosce, karmi setki ludzi i zarabia pieniądze dla lokalnego kościoła.

Szukając informacji na temat Polaków z Panna Maria można zauważyć jak prężnie działają. Oprócz wspomnianego już wcześniej Centrum Polskiego Dziedzictwa (z ang. Polish Heritage Centre), funkcjonuje tutaj Fundacja Ojca Leopolda Moczygemby (z ang. The Father Leopold Moczygemba Foundation). Fundacja przedstawia siebie jako organizację non-profit, której celem statutowym jest wzmacnianie i pogłębianie relacji między Teksasem a Śląskiem. Dzieje się to poprzez dokumentowanie historii imigracji ze Śląska do Teksasu, organizowanie i sponsorowanie wymiany kulturalnej między Teksasem a Śląskiem, inicjowanie kontaktów między instytucjami edukacyjnymi i kulturalnymi Teksasu i Śląska. Fundacja służy jako jednoczący instrument dla wielu osób i rodzin, które mają swoje korzenie na Śląsku.

Na koniec…

Naszym ostatnim kierunkiem jest polski cmentarz w Panna Maria. Na pięknym, zadbanym cmentarzu dumnie powiewają flagi Polski i Stanów Zjednoczonych . Widzimy, że na nagrobkach wygrawerowane są polskie nazwiska, tj. Moczygemba, Kowalik, Pilarczyk…

Cmentarz w Panna Maria z polskimi nazwiskami na nagrobkach.

Jadąc w drogę powrotną do San Antonio, zauważamy tablice kierujące do miejscowości Cestohova. Nie mamy wątpliwości, jaka historia się z nią wiąże. Na jej odwiedziny przyjdzie jednak jeszcze pora… tymczasem, do domu!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Skip to content