Wrocław – lwowskim i kresowym szlakiem

Autor:Karolina Mierzwiak

„Pan z Wrocławia? Bo ja też ze Lwowa!”

Tym dwóm miastom-państwom jest ze sobą po drodze, bowiem stylem życia ich mieszkańców nawiązują do greckiej tradycji polis. Parafrazując Jurija Andruchowycza (ukraińskiego pisarza, który nie od dziś z naszym miastem jest na „ty”), gdy Europa spotyka się z Ukrainą, to wychodzi z tego Wrocław. A lwowiacy i kresowe pamiątki architektury zdają się to potwierdzać. Panorama Racławicka, Ossolineum, pomnik Aleksandra hrabiego Fredry – to tylko niektóre z kresowych dóbr narodowych nadających romantyczną polskość Wrocławiowi.

Odkrywca matematycznej perły

Większość elity intelektualnej przedwojennego Lwowa na swój nowy dom wybrała nadodrzański Wrocław. Wśród nich był Hugo Steinhaus. Urodził się on w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Bez wątpienia można stwierdzić, iż był jednym z najwybitniejszych światowych znawców królowej nauk – matematyki. Jego pierwszą Alma Mater był Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie, na którym w 1923 roku nadano mu tytuł profesora zwyczajnego. Wraz ze Stefanem Banachem, o którym mawiał, że to jego największe matematyczne odkrycie, stworzył tzw. lwowską szkołę matematyczną. W dwudziestoleciu międzywojennym skupiała ona wokół siebie czołowych matematyków światowej klasy. Wśród nich był między innymi Stanisław Ulam (późniejszy współtwórca bomb atomowej i wodorowej oraz doradca naukowy prezydenta Kennedy’ego).

Wiosną 1915 roku Steinhaus wstąpił do Legionów Polskich, brał udział w walkach 1. Pułku Artylerii na Wołyniu. Swoje powojenne losy związał z Politechniką Wrocławską. Jego prochy spoczywają na Cmentarzu Świętej Rodziny we Wrocławiu. Ten genialny uczony słynął ze swojej niechęci do nowego powojennego okupanta, co okazywał w bardzo dowcipny sposób. Na pytanie, czy przekraczał granicę Związku Radzieckiego, odpowiadał: „To granica ZSRR przekraczała mnie. I to dwukrotnie”.

Swą nieobecność po jednym z posiedzeń Państwowej Akademii Nauk (gdy zażądano od niego usprawiedliwienia) skwitował słowami: „Uprzednio niechaj ci, którzy tam byli, usprawiedliwią swoją obecność!”. Natomiast w PRL-owskich ankietach personalnych w rubryce pochodzenie zawsze wpisywał: „arystokracja plus burżuazja”.

Steinhaus był miłośnikiem polszczyzny. Uznawał się za jej znawcę. Był też wytrawnym aforystą. Podobno gdy sam Julian Tuwim usłyszał jego słowny kalambur: „Ziemia – kula u nogi”, padł przed profesorem na kolana w geście uznania.

Matka Boża Pocieszenia

Kresowa Madonna to wrocławska patronka robotników, ludzi pracy i Solidarności. Wizerunek ten jest kopią rzymskiej Matki Bożej Śnieżnej, który pod koniec XVI wieku został przekazany jezuitom we Lwowie. Obraz został umieszczony w tamtejszym kościele pw. św. Piotra i Pawła. Opuszczający Lwów jezuici zabrali obraz do Krakowa, skąd w 1974 roku trafił do parafii pw. św. Klemensa Dworzaka we Wrocławiu.

Ikona ta ma szczególne znaczenie religijno-patriotyczne w dziejach naszego narodu. To przed nią modlili się królowie Najjaśniejszej Rzeczypospolitej – Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan III Sobieski, a także hetmani – Stefan Czarniecki (ten, który po szwedzkim zaborze dla ojczyzny ratowania wrócił się przez morze), Stanisław Jabłonowski, Jerzy Ossoliński.

Kresowa Madonna to wrocławska patronka robotników, ludzi pracy i Solidarności.

To przed tym obrazem w 1660 roku w obecności króla Jana Kazimierza padły błagalne słowa w imieniu narodu polskiego: „Maryjo, królowo Polski, módl się za nami”. I jak przez wieki w czasach wojennych zawieruch przed wizerunkiem Matki Bożej Pocieszenia nasi przodkowie szukali ukojenia i nadziei, tak też wrocławianie w ciężkich latach PRL-u i stanu wojennego modlili się w intencji wolnej ojczyzny i internowanych. Msze te przeradzały się w patriotyczne demonstracje, które brutalnie pacyfikowali ZOMO-wcy.

Najprawdopodobniej po jednej z takich akcji jeden z ZOMO-wców… nawrócił się. W dowód swojej przemiany wewnętrznej przyniósł w darze Madonnie swoją pałkę, którą bił solidarnościowców. Dołączył też karteczkę, na niej widniał napisał: „Ja, który nie umiałem powiedzieć «nie», proszę o przebaczenie Boga i ludzi. Odtąd wierny Matce Boskiej Pocieszenia. Były funkcjonariusz WUSW”. Wielu wierzy, że za tym nawróceniem stoi sama królowa Polski. Pałka skruszonego funkcjonariusza i słowa wyryte na tabliczce do dziś zdobią mury kościoła.

Palec Aleksandra hrabiego Fredry

Na tzw. Ziemie Odzyskane najpierw przybył lwowski pomnik najwybitniejszego komediopisarza w historii literatury polskiej. Posąg zdobił kresowe miasto od 1897 roku. W 1956 roku został przeniesiony na wrocławski Rynek. Zgodnie z tradycją to przy nim maturzyści co roku tańczą poloneza. Co jednak bardziej zaskakujące – kościół św. Maurycego we Wrocławiu w swoich murach przechowuje bardzo osobliwą relikwię – palec pisarza. Na marmurowej płycie przykrywającej wnękę w zewnętrznej ścianie od strony południowej niejako zastępującej nagrobek widnieje napis: „Pamięci Aleksandra Fredry”. Zmumifikowany członek do Polski przemycił prof. Zakrzewski, przekonując celnika na granicy, iż ów palec jest pamiątka po zmarłej we Lwowie babce.

Pomnik Aleksandra Fredry we Wrocławiu.

Rękopis „Pana Tadeusza” i pukiel włosów Juliusza Słowackiego

Budynek Ossolineum we Wrocławiu to dawny klasztor.

Zakład Narodowy im. Ossolińskich ufundowany w 1817 roku przez Józefa Maksymiliana hrabiego Ossolińskiego to skarbnica pamięci narodu polskiego. W celu ukonstytuowania Ossolineum polski patriota i bibliofil nabył klasztor sióstr karmelitanek we Lwowie. W skład tej jakże podniosłej w swej idei instytucji obok biblioteki i archiwów pełnych księgozbiorów, dokumentów, map i medali weszło także Muzeum Książąt Lubomirskich. Uruchomiono również drukarnię i zaczęto wydawać pismo.

Po II wojnie światowej tylko jedna trzecia spuścizny narodowej pozostała w rękach polskich. Wśród nich rękopis Zemsty, Beniowskiego, a także noblowskie białe kruki – Chłopi Władysława Reymonta i Trylogia Henryka Sienkiewicza. Perłą kolekcji jest Pan Tadeusz, nabyty przez miasto Wrocław od Jana i Pawła Tarnowskich za 200 tysięcy dolarów. Przodek braci kupił pierwopis od syna wieszcza narodowego – Władysława Mickiewicza. Wśród pozostałych rarytasów kolekcji znajduje się pukiel włosów Juliusza Słowackiego, zielnik Elizy Orzeszkowej, denar pierwszego władcy Polski – Mieszka I, a także pieczęć króla Jana Olbrachta.

Panorama Racławicka

Panorama Racławicka, jeden z najpopularniejszych zabytków Wrocławia.

Namalowana została we Lwowie w 1894 roku przez Wojciecha Kossaka i Jana Stykę w setną rocznicę zwycięskiej bitwy pod Racławicami. Tak jak i trylogia Sienkiewicza, powstała ku pokrzepieniu polskich serc. Legenda głosi, że, bardzo religijny Jan zawsze przed przystąpieniem do pracy modlił się. Ponoć któregoś razu zniecierpliwiony tym Bóg wychylił się zza chmury i przemówił: „Styka! Ty się nie módl, ty lepiej dobrze maluj!”. Z pomocą bożą czy bez, artysta ze swojego zadania wywiązał się wzorowo. Po ukończeniu dzieła w celu uzyskania wrażenia trójwymiarowości do obrazu dorobiono sztafaż – dekorację przestrzenną. Sypano kopce z ziemi, sadzono roślinność i układano kamienie. Całość robiła tak niesamowite wrażenie, że zwiedzający rzucali czasem w obraz bilonem, aby przekonać się, czy patrzą na „iluzję”, czy na żywą część aranżacji.

Po wojnie panorama swoją bezpieczną przystań znalazła we Wrocławiu. Jednak władze komunistyczne żywo zainteresowane tym, aby o dziele zapomniano, konsekwentnie odmawiały sfinansowania renowacji Panoramy Racławickiej. W 1980 roku wywieziono ją nawet do Warszawy. Jednak niedługo po tym członkowie Społecznego Komitetu „Panoramy Racławickiej” sprowadzili ją „do domu”. Od czerwca 1985 roku Polacy znów mogą podziwiać ten wspaniały owoc współpracy Styki i Kossaka.

Tu, we wrocławskiej rotundzie, tradycja łączy się z najnowszą technologią wykorzystywaną przez wojskowy system monitorujący temperaturę. Rozwiązania te mają swoje zastosowanie między innymi przy mikrokomputerach sterujących silnikami odrzutowymi na promach kosmicznych. Poza tym warto dodać, iż sześciotonowa panorama jest podwieszona na specjalnych śrubach, co pozwala na jej swobodne przesuwanie. Do dziś panoramę obejrzało ponad sześć milionów osób.

Nie tylko Wrocław jest dumnym spadkobiercą kultury kresowej. Do niewątpliwych szczęśliwców należy między innymi Gdańsk, do którego trafił majestatyczny pomnik króla Jana III Sobieskiego – upamiętniający odsiecz wiedeńską. Natomiast swoją spuścizną literacką Stanisław Lem – rodowity lwowiak – zaszczycił miasto Wisławy Szymborskiej – Kraków.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Skip to content