Portret Sergiusza Piaseckiego

Sergiusz. W 60 rocznicę śmierci Piaseckiego

Autor:Emil Majchrzak

Był „kochankiem Wielkiej Niedźwiedzicy”, przemierzającym bezszelestnie polskie pogranicze z kontrabandą. Był jednym z najcenniejszych nabytków polskiego wywiadu w ZSRR. Wciąż wymykał się bolszewickim władzom, „Bo ja jestem szpieg”. Był zawodowym złodziejem i skazanym kryminalistą, który w więzieniu odkrył w sobie niespotykany wprost talent pisarski. Dzięki temu uzyskał zwolnienie warunkowe od prezydenta RP.

Był jednym z najbliższych przyjaciół Witkacego, z którym tworzył prawdopodobnie najbarwniejszy duet towarzyski II RP. Był dowódcą oddziału wykonującego wyroki śmierci podziemnego sądu w Wilnie w czasie II wojny światowej. Był nieprzejednanym antykomunistą, tępiącym ten zbrodniczy system zarówno parabellum, jak i piórem. Był wolny jak ptak, bez wolności nie mógł żyć. Dlatego w tak bezkompromisowy sposób o tę wolność walczył. Jego życie było barwne, choć przyszło mu żyć w niezwykle szarych czasach. 60 lat temu, 12 września, na walijskiej ziemi w Penley, daleko od rozkradzionych w tym czasie ukochanych Kresów, zmarł Sergiusz Piasecki. Jeśli ten enigmatyczny wstęp Państwa zaciekawił, zapraszam serdecznie na rozwinięcie historii o wybitnym i bardzo skomplikowanym człowieku.

Portret Sergiusza Piaseckiego - współcześnie
Grafika IPN przedstawiająca Sergiusza Piaseckiego

Niespokojna dusza

Sergiusz Piasecki urodził się prawdopodobnie 1 kwietnia 1901 roku w Lachowiczach koło Baranowicz, w guberni mińskiej. Był nieślubnym dzieckiem zubożałego, zrusyfikowanego szlachcica Michała Piaseckiego i białoruskiej wieśniaczki Kławdii Kułakowicz. W domu, w którym się wychowywał, mówiono wyłącznie po rosyjsku. Od niepamiętnych czasów miał problemy z prawem. Zdarzały mu się bójki, po których musiał odbywać kary. W czasie rewolucji październikowej, będąc w Moskwie, zobaczył, czym jest bolszewizm. Od tamtej pory wiedział, że poświęci życie na walkę z tą ideologią. Był niespokojną duszą, los rzucił go w wiele miejsc. Na jakiś czas zakotwiczył w Mińsku Litewskim (obecnie zwanym Mińskiem, będącym stolicą Białorusi). Tam dogłębnie poznał podziemny światek miasta. Przyjaźnił się i pracował z miejscowymi złodziejami. W późniejszych latach zaowocowało to powstaniem trylogii złodziejskiej. Składają się na nią tytuły „Jabłuszko”, „Spojrzę ja w okno” i „Nikt nie da nam zbawienia”. Powieści są krótkie, czyta się je z wypiekami na twarzy. Niewiarygodnie wręcz można utożsamiać się z bohaterami, którzy pomimo niezbyt chwalebnego zawodu mają swój kodeks honorowy; wszyscy, bez wyjątku, przestrzegają jego zasad. Dzięki temu stają się nam bliżsi. Widzimy, że w głębi serca są dobrymi ludźmi, którzy nigdy nie okradają biednych ani samotnych obywateli. Mimo przestępczego zawodu lubi się każdego, bez wyjątku. Przeżywa się ich rozterki, zawody miłosne i walkę ze znienawidzoną okupacyjną władzą.

Wojna i służba w dwójce

Następnie Piasecki zaciągnął się do wojska polskiego, uczestniczył w obronie Warszawy w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 roku.
Po odejściu z armii nie wiedział, co ze sobą począć. Wyjechał więc na granicę polsko-sowiecką, zaczął trudnić się przemytem. Świat przemytników i ludzi żyjących na tamtych terenach opisał w swojej debiutanckiej książce „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”, o której wieść dotarła do każdego zakątka Polski. Do kulisów jej powstania wrócimy później. Dzięki doskonałej znajomości języka rosyjskiego i białoruskiego stał się cennym nabytkiem słynnej Dwójki, czyli Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, zajmującego się wywiadem i kontrwywiadem. Z łatwością odnajdywał się po tamtej stronie granicy. Był doskonałym szpiegiem, odznaczał się wyjątkową brawurą i sprytem podczas wykonywania misji. Stres związany z podwójnym życiem dawał się mocno we znaki. Nadszarpnięte nerwy odreagowywał, niestety, w sposób wyniszczający – popadł w narkomanię, uzależnił się od kokainy. Przełożyło się to na odejście z wywiadu. Jednak z tamtego okresu pozostały mu wspomnienia, które postanowił spisać w dylogii szpiegowskiej, na którą składają się tytuły: „Piąty etap” i „Bogom nocy równi”. Są to niezwykle wciągające powieści przygodowe. Po ich lekturze nasuwają się smutne refleksje na temat życia tych, którzy całe swoje istnienie poświęcają na walkę z wrogą ideologią, w zamian dostając jedynie okrutną śmierć z rąk nieprzyjaciela. Odwołam się do fragmentu książki „Piąty etap”, by pokazać, jak interesująca jest to lektura:


„Jestem szpieg – ponad prawem i życiem. I nie mam absolutnie nic do stracenia. Tyle razy zwyciężałem, walcząc za tysiące, że śmierć nie byłaby dla mnie przegraną, tylko końcem szeregu zwycięstw. Jestem szpieg. Rozmawiam z ideowymi komunistami, z zagorzałymi bolszewikami, patrzę im w oczy i widzę od razu, że jestem większym od nich fanatykiem bolszewizmu. Wyczuwają to z każdego mojego słowa. Bo jestem szpieg. Jestem szpieg i nie ma dla mnie nic ukrytego, ani w sztabach, ani w myślach tych, z którymi walczę. Tajemnica – to dla nich, a ja – jeśli jej nie zdobędę – to zgadnę, odczuję. Bo jestem szpieg i muszę to zrobić”.

Więzienie i ułaskawienie

Piasecki znów został bez pracy i perspektyw. Pozostając bez środków do życia i pod wpływem kokainy, zdecydował się napaść na dwóch żydowskich kupców pod Grodnem. Część zrabowanych pieniędzy chciał przeznaczyć na kaucję dla przyjaciela. Poszedł do więzienia w celu jej wpłacenia, ale już w nim dowiedział się, że przyjaciela właśnie zwolniono. Nie wiedząc, co zrobić z pieniędzmi, wpłacił je na rzecz… biblioteki więziennej. Po donosie swojej kochanki został aresztowany i skazany na karę śmierci. Z uwagi na chwalebną służbę dla Polski prezydent RP zamienił mu wyrok na 15 lat więzienia. Większość kary odsiadywał w najcięższym więzieniu w II RP, na Świętym Krzyżu. Tam nauczył się gramatycznych podstaw języka polskiego, zapoznał się z językiem literackim i postanowił… napisać książkę. Tak powstał „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”. Książka została doceniona przez znanego pisarza Melchiora Wańkowicza. To on, poznawszy się na talencie Piaseckiego, rozpoczął starania o jego wcześniejsze zwolnienie z więzienia. Udało się dopiąć tego w 1937 roku – cztery lata przed końcem odbywanej kary prezydent Ignacy Mościcki ułaskawił Sergiusza. Po wyjściu na wolność nie umiał się odnaleźć w zastanej rzeczywistości. Zareagował tak jak starszy więzień Brooks z filmu „Skazany na Shawshank”, który po opuszczeniu murów więzienia – a spędził w nim większość życia – nie wiedział, jak funkcjonować w świecie, w którym przyszło mu żyć.

Przyjaźń z Witkacym

Piasecki z miejsca stał się uznanym i rozpoznawalnym literatem. Zaprzyjaźnił się bardzo blisko ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem, który namalował cztery jego portrety. Wspomnienie przyjaźni z Witkacym Piasecki zawarł w znakomitym tekście „Prometeusz”, wydanym po wojnie w Anglii. Oto jego fragmenty oraz portret Sergiusza Piaseckiego pędzla Witkacego:

„A od Artysty przychodzi list. (…) Litery listu są duże, wyraźne. List jest prosty, spokojny, zapowiadający spotkanie zimą i wycieczkę na przyszły rok, latem, w dżunglę naroczańską… Jest to ostatni jego list. W parę tygodni później wybuchła wojna, a następnie nadeszła wiadomość, że Artysta nie żyje. Popełnił samobójstwo. I cóż zostało Przyjacielowi? Powieść Nienasycenie z bardzo serdeczną dedykacją, oprawiona w skórę koloru skrzepłej krwi. Kilka listów, zakopanych w polskiej ziemi na wschodzie. Kilka portretów, z których jeden zabrało gestapo, a inne może gdzieś są. I gorzkie pytanie: dlaczego to zrobił? Przecież miał potężną wolę i silny organizm. Przecież dopiero – jak mówił – zaczynał pracować… mimo kolosalnego dorobku w kilku dziedzinach sztuki. Przecież dopiero zaczął się wybijać jako filozof i planował prace na wiele lat! Nie był to mag, demon, zboczeniec, narkoman, cynik… jak twierdziło wielu błaznów kawiarnianych. Był to wielki, wielostronny artysta o potężnym mózgu. Lecz patrzył na świat oczami dziecka, które odrzuciło wszystkie książki i na własne pytania szukało własnej odpowiedzi – jedynie prawdziwej. Był szczery, śmiały, bezinteresowny, uczciwy. Brzydził
się pochlebstwem i kombinowaniem. Kpił z sitwusów, kumotrów, wazeliniarzy, blagierów, pseudoartystów, ślizgających się po powierzchni życia i problemów. Kochał Sztukę, nie sztuczki jarmarczne. Dlatego był znienawidzony, szkalowany, poniżany. Syte psy nienawidzą głodnego wilka. Głodny wilk nie zamieni swej wolności spojrzenia na żadną sobaczą wygodę. Żył w biedzie, czasem w nędzy, chociaż miał ogromny talent i niedbale rozrzucany dorobek. Szyderstwem i wygłupianiem się osłaniał wrażliwą duszę. Gdy ze Wschodu ruszyła na Europę dialektycznie napompowana, głodna krowa, o zębach krokodyla i węchu szakala, swobodny duch Artysty i Filozofa nie zechciał istnieć w zasięgu zgniłego oddechu griaduszczego chama! Rzucił się w ramiona śmierci – jak w ramiona Matki. Zanurzył się w otchłani Wielkiej Tajemnicy. A gdzie jest powieść Niemyte dusze, która była skończona w 1938 roku? Czy tam, gdzie jej twórca – Stanisław Ignacy Witkiewicz? ”.

Piasecki - jeden z czterech portretów autorstwa Witkacego
Portret Sergiusza Piaseckiego, autorstwa jego serdecznego przyjaciela, Witkacego

Kolejna wojna

Niestety, Sergiusz Piasecki niedługo cieszył się prawdziwą wolnością, gdyż wybuchła II wojna światowa. Zarząd wileński Związku Walki Zbrojnej zwrócił się do niego z prośbą o objęcie dowództwa nad oddziałem specjalnym do wykonywania wyroków śmierci wydanych przez podziemny sąd. Przystał na to. Można powiedzieć, że dzięki temu nasze społeczeństwo zawdzięcza całą twórczość Józefa Mackiewicza, jednego z najwybitniejszych powojennych emigracyjnych pisarzy, brata Stanisława Cata-Mackiewicza. Na autora m.in. „Spraw pułkownika Miasojedowa”, „Lewej wolnej”, „Drogi donikąd” czy raportów z Katynia został wydany wyrok śmierci przez Polskie Państwo Podziemne. Sergiusz Piasecki odmówił wykonania wyroku, czym uratował mu życie.

Czasy emigracyjne

Po wojnie Piasecki trafił do Wielkiej Brytanii. Tam powstało wiele jego książek. Tam komentował bieżące sprawy polityczne, najczęściej na łamach londyńskich „Wiadomości” pod redakcją Mieczysława Grydzewskiego. Właśnie w tej gazecie ukazał się bezkompromisowy artykuł „Były poputczik Miłosz”, traktujący o sprzedawaniu własnych wartości przez część polskiej emigracji na rzecz komunistycznego reżimu PRL.
Sergiusz Piasecki zmarł w 1964 roku. Jego ciało spoczęło na cmentarzu w Hastings. W tym roku obchodzimy 60. rocznicę śmierci pisarza. Być może to dobry czas na zapoznanie się z jego twórczością. Mam nadzieję, że choć trochę zachęciłem do tego. A muszę przyznać, że nie wspomniałem tu o jego genialnych satyrach, jak „Siedem pigułek Lucyfera” czy „Pamiętnik oficera Armii Czerwonej”, a także o kilku innych książkach o tematyce okołowojennej. Czas, aby Sergiusz Piasecki zaistniał w świadomości społecznej Polaków.

Raków na obecnej Białorusi, ulica Kościelna
Autor na ulicy Kościelnej (dziś 8 Marca) w Rakowie

Epilog

W styczniu 2017 roku udało mi się spełnić jedno z największych marzeń. Przejść ulicami Rakowa, podążyć śladami przemytników
opisywanych przez Sergiusza Piaseckiego. Oto kilka słów spisanych na szybko z myśli kłębiących się wtedy w mojej głowie: „To tu żyli, bawili się i ginęli najsłynniejsi ludzie tamtych czasów na pograniczu tamtej przedwojennej Polski. To tu zaczynało się królestwo Saszki Weblina, niekoronowanego króla pogranicza, najsłynniejszego przemytnika od Radoszkowic po Stołpce! Tu wychodził z nim na akcję jego przyjaciel Żywica, uważany za największego siłacza wśród przemytniczej braci. Tu pracował, potrafiący zrobić wszystko dla swojej rodziny i kolegów, Józef Trofida. Tu gawędzili dwaj nierozłączni i bardzo inteligentni przyjaciele – Julek Wariat i Pietrek Filozof. Tu bawił się największy pijak i hulaka wśród przemytników Bolek Kometa. Tu uwodził największy kobieciarz Wańka Bolszewik. Tu śpiewał na zakrapianych zabawach Słowik i przygrywał mu Antoni. Tu pokazywał swój zadziorny charakter Kruczek. Tu pobrzmiewało słynne pierwsza kategoria, wypowiadane nieustannie przez Grabarza. Tu przechadzał się niezdarny, czasem wręcz dziecinny, lecz ogromnej postury Mamut. Tu zabawiał towarzystwo sympatyczny Bolek Lord. Tu znał wszystkich szalony Szczur. To w końcu tu mieszkali znienawidzeni przez wszystkich bracia Alińczuki… Akcja jednej z najbardziej znanych książek Sergiusza Piaseckiego, oparty na faktach »Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy«, toczy się na międzywojennym pograniczu polsko-sowieckim. Większość jej bohaterów zamieszkuje miejscowość Raków. Książkę tę po raz pierwszy czytałem w liceum i wtedy na dobre zakochałem się w powieściach Piaseckiego. Całą jego twórczość czyta się z przyjemnością. Z zapartym tchem i wypiekami na twarzy dylogię szpiegowską („Piąty etap” i „Bogom nocy równi”). Z podziwem i ciekawością trylogię złodziejską („Jabłuszko”, „Spojrzę ja w okno” i „Nikt nie da nam zbawienia”), wśród salw śmiechu i z gorzką refleksją satyry („Zapiski oficera Armii Czerwonej” i „Siedem pigułek Lucyfera”). No i w końcu z zafascynowaniem przemytniczego „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy”, posiadającego jeden z najwspanialszych wstępów w znanej mi literaturze… Właśnie o tej książce rozmawiałem w listopadzie 2016 roku z moim (wydaje mi się, że mogę użyć tego słowa) przyjacielem, majorem Janem Pietraszkiewiczem „Promieniem”, żołnierzem legendarnego Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego Armii Krajowej, pod dowództwem Adolfa Pilcha „Góry”, „Doliny”. Pan Jan urodził się właśnie w Rakowie, w 1920 roku, i gdy nasza rozmowa zeszła na tematy Sergiusza Piaseckiego i jego twórczości, niespodziewanie powiedział, że jego ojciec znał osobiście Sergiusza i raz nawet szedł z nim przez granicę z przemytem! Jednak gdy wrócił do domu po tej wyprawie, powiedział żonie i synowi: Z takim świrem już nigdy więcej nie pójdę!. Znając książki Piaseckiego, nietrudno sobie wyobrazić, dlaczego tak stwierdził, wszak akcji w nich starczyłoby dla co najmniej kilku hollywoodzkich produkcji. Pan Jan opowiedział, że na ulicy Kościelnej (dziś 8 Marca) w Rakowie, przy której mieszkał, znajdowała się jedna z przemytniczych melin; to w niej przesiadywał Piasecki wraz z kolegami. W styczniu tego roku udało mi się tam być. Spełniło się tym samym jedno z moich marzeń: chodziłem ścieżkami Sergiusza Piaseckiego. Ulica w ogóle się nie zmieniła od tamtego czasu. Wciąż wybrukowana jest tymi kamieniami, po których stąpały wszystkie barwne postaci opisane przez Piaseckiego. Wciąż prowadzi do kościoła Najświętszej Marii Panny, wzniesionego rękoma polskich mieszkańców Rakowa. Wciąż w rzędzie, naprzeciwko siebie, stoją kolorowe drewniane domki, które można spotkać w każdej kresowej wioseczce i miasteczku, pamiętających polskość tych ziem…”

Scroll to Top
Skip to content