W czasach obecnych, gdy w Europie próbujemy negocjować i budować mosty między państwami ekumenizm międzynarodowy jest czymś normalnym, często wręcz pożądanym. Po I wojnie światowej było inaczej, spory terytorialne i waśnie między narodami nie pozostawiały miejsca na powyższe. Postaci mające inne nastawienie stanowiły wyjątki, jak między innymi Stanisław Narutowicz, brat Gabriela, pierwszego prezydenta RP.
Dnia 16 lutego, Litwa obchodziła Dzień Odrodzenia Państwa, upamiętniający proklamację niepodległości w 1918 roku. Wśród sygnatariuszy Aktu Niepodległości Litwy znalazł się Stanisław Narutowicz – żmudzki szlachcic, prawnik i polityk, który przez całe życie dążył do porozumienia między Polską a Litwą. Choć w perspektywie historycznej często pozostaje w cieniu swojego brata, jego wkład w dzieje Litwy i Polski zasługuje na szczególną uwagę. Od najmłodszych lat silnie związany nie tylko z polską kulturą, ale również litewską i swoją lokalną – żmudzką.
Młodość i edukacja
Stanisław Narutowicz urodził się 2 października 1862 roku w Brewikach na Żmudzi. Pochodził z polsko-litewskiej rodziny ziemiańskiej, w której pielęgnowano tradycje obu narodów. Jego ojciec, Jan, był sędzią, ziemianinem, uczestniczył także w Powstaniu Styczniowym. Zmarł przedwcześnie w roku 1866. W obliczu trudności rodzinie pomagało lokalne ziemiaństwo, między innymi umożliwiając dzieciom właściwą edukację. Stanisław studiował w Petersburgu i Kijowie otrzymując wykształcenie prawnicze.
Powrót na Litwę
Swoją żonę Joannę poznał w Szwajcarii, przebywając u brata. Po ślubie w 1888 roku osiedlili się w Brewikach, skąd w 1899 roku przenieśli się do Kalisza, by zapewnić dzieciom naukę w polskiej szkole. Tam Stanisław przez kilka lat kierował gazownią miejską. Na Litwie w tym czasie nauczanie można było pobierać tylko w języku rosyjskim.
Na początku XX wieku, w czasie politycznych przemian, Narutowiczowie wrócili na Żmudź. Stanisław działał jako adwokat i przyczynił się do powstania gimnazjum w Telszach, a Joanna założyła gimnazjum żeńskie, propagując naukę języka litewskiego. Ich dwór stał się lokalnym ośrodkiem społecznym – funkcjonowała tam mleczarnia spółdzielcza znana w całej okolicy.
Socjalista – marzyciel
Narutowicz angażował się w działalność społeczną, choć miał opinię marzyciela i idealisty gotowego oddać swój majątek na rzecz chłopów. Jego żona cieszyła się uznaniem jako wykształcona i oddana społeczności nauczycielka, organizatorka i matka.
O Joannie pracujący w Telszach ksiądz Mykolas Vaitkus napisze po latach:
„Elegancka kobieta, o czarnych włosach, o szerokiej twarzy z nieco smutnym uśmiechem, z ciemnymi, zmęczonymi oczami, małomówna albo mówiąca powoli. Solidna, poważna, głęboko wykształcona, wspaniałomyślna nauczycielka, dobra administratorka, wspaniała matka (prawie głowa rodziny…)“.
Wobec Stanisława proboszcz był lekko krytyczny, bowiem „koleżeński, dobroduszny, bardzo aktywny, jednak niepraktyczny, marzyciel, ziemianin-socjaldemokrata, gotów polepszać byt biedoty, a nawet swój dwór ludowi przekazać“.
Poseł Wielkiego Sejmu
Jednakże dzięki pracy u podstaw małżeństwo Narutowiczów cieszyło się szacunkiem wśród lokalnej ludności. W 1905 roku, gdy antycarskie nastroje ogarnęły Żmudź, Stanisław Narutowicz stanął na czele lokalnego ruchu oporu, tworząc tzw. Republikę Olsiadzką. W ramach tej inicjatywy powołano niezależny samorząd oraz własne siły porządkowe. Mimo że jego działania mogły przynieść poważne konsekwencje, uniknął długotrwałego więzienia. W tym samym roku, ciesząc się poparciem miejscowej ludności, został wybrany delegatem na Zjazd Litewski w Wilnie – wydarzenie które litewska historiografia określa mianem Wielkiego Sejmu Wileńskiego.
Po raz pierwszy działacze z różnych części Litwy oficjalnie opowiedzieli się za jej autonomią w ramach Imperium Rosyjskiego. Choć część delegatów posługiwała się wyłącznie językiem polskim, w trakcie obrad podkreślano konieczność zerwania więzi z Królestwem Polskim oraz odcięcia się od tradycji Unii Lubelskiej. Kładziono także nacisk na ochronę i rozwój litewskiej kultury oraz edukacji.
W obradach Sejmu Wileńskiego udział ziemian był stosunkowo niewielki. W litewskim ruchu narodowym dominowali natomiast przedstawiciele inteligencji oraz duchowieństwa katolickiego średniego i niższego szczebla. Wielu ziemian odnosiło się sceptycznie do litewskich inicjatyw politycznych i kulturalnych – jedni postrzegali je jako efekt intryg rosyjskich, inni zaś traktowali je z ironią i dystansem, uznając dążenia do litewskiej państwowości za utopijne. Nie brakowało również osób, takich jak Hipolit Korwin Milewski czy Aleksander Meysztowicz, które wierzyły w stabilność rządów dynastii Romanowów i nie widziały realnych szans na powstanie niezależnej Litwy.
Sygnatariusz niepodległości
Wojna światowa, która we wrześniu 1915 roku objęła Litwę, znacząco przyspieszyła bieg wydarzeń. W środkowej i wschodniej Europie coraz częściej pojawiały się koncepcje utworzenia nowych, niezależnych państw. We wrześniu 1917 roku w Wilnie odbyła się Konferencja Litewska, w której udział wzięli najaktywniejsi litewscy działacze narodowi. Efektem obrad było powołanie Rady Litewskiej – organu odpowiedzialnego za wytyczenie przyszłości kraju. W jej składzie znalazł się także Stanisław Narutowicz.
Warto podkreślić, że polskie środowiska w Wilnie sprzeciwiały się litewskim dążeniom niepodległościowym, kwestionując legitymizację Rady. Uważano, że skupia ona jedynie Litwinów, pomijając przedstawicieli innych narodowości, w tym Polaków, Żydów i Białorusinów.
Narutowicz również nie zgadzał się ze wszystkimi decyzjami Rady. W grudniu 1917 roku zawiesił swoje członkostwo w proteście przeciwko deklaracji zakładającej odbudowę litewskiej państwowości w ścisłym sojuszu z Niemcami. Wraz z dwoma innymi działaczami wyrażał obawy, że taki kierunek polityczny jest ryzykowny i może ograniczyć niezależność Litwy. Ostatecznie jego stanowisko znalazło odzwierciedlenie w Akcie Niepodległości Litwy, uchwalonym 16 lutego 1918 roku, który nie zawierał już zapisów o braterstwie z Niemcami.
Społeczny ostracyzm
Polska prasa w Wilnie, działająca w podziemiu w czasie niemieckiej okupacji, ostro krytykowała Stanisława Narutowicza oskarżając go o zdradę polskości. Nawoływano do bojkotu towarzyskiego wobec niego, zarzucając mu rezygnację z idei przyłączenia Litwy do Polski. Suwerenne państwo litewskie jawiło się Polakom jako zagrożenie samo w sobie.
Pomimo tych oskarżeń Narutowicz konsekwentnie trwał przy swoich przekonaniach. Wierzył, że polska społeczność stanowi integralną część Litwy i nie powinna być z niej wykluczana. Jego poglądy wpisywały się w zachodnioeuropejskie tendencje, zgodnie z którymi to nie język, lecz świadomość narodowa i polityczny wybór jednostki określają przynależność do danego państwa. Narutowicz liczył, że Polacy na Litwie będą pełnoprawnymi obywatelami nowego państwa – na wzór belgijskich Walonów. Jego podpis pod Aktem Niepodległości Litwy widnieje w języku polskim, tj. z literami w oraz cz.
Choć Narutowicz spotkał się z ostracyzmem, jego wizja polsko-litewskiego porozumienia miała swoich zwolenników. Jednym z nich był Michał Römer – prawnik i publicysta, który przez lata propagował ideę pojednania polsko-litewskiego. Podobnie jak Narutowicz, uważał się jednocześnie za Polaka i Litwina, podkreślając, że tożsamości tych nie trzeba traktować jako sprzecznych.
Römer tak określił swoją postawę:
„Osobiście, jako człowiek tyleż litewski, co polski, szczególnie boleśnie odczuwam ten konflikt. Nie tylko nie potrafię nienawidzić Polski, kochając Litwę, ale i Polska jest mi droga. Ja – a takich jak ja jest więcej – należę do wymierającego już typu, którego wzorem był Adam Mickiewicz: zarówno Polaka, jak i Litwina, a jednocześnie kimś więcej niż tylko jednym z nich.”
Ostatnie próby porozumienia
Zajęcie Wilna przez wojsko polskie w kwietniu 1919 roku jeszcze bardziej zaostrzyło stosunki polsko-litewskie. Odezwa Józefa Piłsudskiego do mieszkańców dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego została przyjęta z entuzjazmem przez miejscowych Polaków, lecz wśród Litwinów wzbudziła nieufność. Pomimo rosnącego napięcia nadal podejmowano próby porozumienia – głównie w obawie przed zagrożeniem ze strony bolszewików.
W Wilnie i Warszawie prowadzono tajne negocjacje, w które zaangażowani byli zarówno Piłsudski, jak i jego doradca Leon Wasilewski. Głównymi mediatorami rozmów byli Michał Römer oraz Stanisław Narutowicz, którego Piłsudski widział nawet jako kandydata na litewskiego premiera. Niestety, negocjacje ostatecznie zostały zerwane.
Nieudana próba polskiego powstania na Kowieńszczyźnie latem 1919 roku, a następnie zajęcie Wilna przez oddziały generała Lucjana Żeligowskiego w 1920 roku, jeszcze bardziej pogłębiły konflikt. Michał Römer zdecydowanie odciął się od Piłsudskiego i przeniósł się do Kowna, gdzie został rektorem uniwersytetu. Narutowicz natomiast wycofał się z polityki, osiedlając się w Brewikach i pracując jako adwokat w Telszach. Przez Polaków uznany ostatecznie za zdrajcę narodu, przez Litwinów postrzegany jako nazbyt propolski.
Tragiczny koniec
Nie wiadomo, jakie relacje łączyły go wówczas z bratem Gabrielem, który pełnił funkcję ministra, a później został pierwszym prezydentem Polski. Można jednak przypuszczać, że wiadomość o jego tragicznej śmierci w grudniu 1922 roku była dla Stanisława ogromnym ciosem. Kolejną tragedią była śmierć jego syna w 1930 roku, a trudności finansowe oraz choroba córki pogłębiły jego depresję. Ostatecznie, 31 grudnia 1932 roku, Stanisław Narutowicz odebrał sobie życie.
Z punktu widzenia czasów obecnych powinniśmy postrzegać go jako bohatera w perspektywie zarówno polskiej, jak i litewskiej. Sam najlepiej rozumiał potrzebę łączenia narodu polskiego i litewskiego. Choć dzisiaj ekumenizm polsko – litewski rozumiany jest przez wspólne interesy i zagrożenia, to jednak Stanisław działał z potrzeby serca, jako że bliskie były mu oba narody. Kto pośród burzy gniewu i nieporozumień próbuje w pojedynkę zgodzić wszystkie strony ten raczej skazany jest na samotność. Narutowicz wyprzedził swoje czasy jeśli chodzi o dyplomację w regionie i nie znalazł zrozumienia po żadnej ze stron.