W nocy z 28 na 29 stycznia 1944 roku miała miejsce masakra polskiej wsi Koniuchy na terenach obecnej Litwy.
Oddziały żydowskie i sowiecko-litewskie dokonały bestialskiego ludobójstwa na polskich, bezbronnych mieszkańcach tej wsi oraz spalenia większości zabudowań. Do dziś nie jest znana dokładna liczba ofiar, jednak najczęściej podaje się 38. Najmłodsze dziecko miało 2 lata. Mordowani w brutalny sposób byli wszyscy bez wyjątku, całe rodziny; kobiety i dzieci. Tak zapamiętał tę scenę Edward Tubin, wówczas 13 letni chłopak, któremu udało się cudem przeżyć i opowiedzieć historię po latach „Gazecie – Dziennikowi Polonii w Kanadzie”:
„Nie było różnicy, kogo złapali, to wszystkich bili. Nawet kobietę jedną, uciekała tam w las ku cmentarzu, to nie strzelali, ale kamieniem zabili, kamieniem w głowę. Jak mamę zabili, to może z 8 kul po piersiach puścili […]. Wojtkiewicza żona była w ciąży i chłopak był, nie miał nawet 2 latka. Zabili ją, a chłopak został żywy. Przynieśli słomę, na nią rzucili, zapalili. Temu chłopaczkowi nogi poopalało – paluszki jemu odpadły. Przeżył pod tą matką. Jak zapalili, to tylko nogi mu się spaliły. Było strasznie, było strasznie, nie przepuścili nikomu”.
***
Odwiedzając tamte tereny, prawie zawsze znajdujemy czas żeby podjechać w to szczególne miejsce, leżące na skraju majestatycznej Puszczy Rudnickiej. Najpierw z drogi asfaltowej, mija się piękną tablicę, rzeźbioną w drewnie z napisem „Wieś Koniuchy” i przydrożny krzyż z niewielką kapliczką Matki Bożej. Zazwyczaj wisi na nim duży różaniec, a przy ziemi cała masa kwiatów. Sztucznych, żywych, niezwykle kolorowych… Następnie trzeba skręcić już w drogę szutrową, przejechać obok gospodarstw domowych i słupów z wysokim napięciem, gdzie niekiedy swoje gniazdo zbuduje bocian. Zaparkować należy dobre kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie kiedyś była wieś, a dzisiaj jest kilkanaście nagrobków i pomnik ofiar. Bardzo dobrze że trzeba zrobić ten kilkuminutowy spacer. Pozwala popaść w zadumę. Wyobrazić sobie, że tu, gdzie kiedyś była tętniąca życiem wioseczka, dzisiaj pozostały tylko ślady po fundamentach, porośnięte mchem nagrobki i krzyże… W bezwzględny sposób radość mieszkańców się skończyła, a co gorsza, zostali oni także pozbawieni życia… Paląc znicz przy ich symbolicznej mogile, rozmyślając o ofiarach, nie sposób nie uronić choć jednej łzy.
Dlatego dziś, 80 lat po tych tragicznych wydarzeniach, warto się pomodlić za ofiary tej zbrodni, za naszych rodaków. Niech pamięć o nich nie zginie.