GENOCIDIUM ATROX* – ludobójstwo okrutne na Wołyniu

Autor:Dominik Rozpędowski

W 1943 roku przez województwo wołyńskie przetoczyła się fala brutalnych i masowych mordów na polskich mieszkańcach, stanowiących przed wojną ok. 17% ludności zamieszkującej te tereny. W wyniku działań Ukraińskiej Armii Powstańczej i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Polacy niemal całkowicie zniknęli z Wołynia – dziesiątki tysięcy wymordowano, setki tysięcy uciekły na zachód. Pozostały zgliszcza wsi i setki nieoznakowanych, masowych mogił.

Różnie określane są przyczyny, które legły u podstaw tej tragicznej zbrodni. W dużej mierze zależy to od punktu widzenia – ukraińscy historycy wskazują na uciemiężenie i represje wymierzane w ludność ukraińską przez rząd II RP, polscy historycy wskazują szerszy kontekst, w którym wszystko zaczyna się od działań ukraińskich nacjonalistów. Spróbujmy się przyjrzeć chronologicznie, jakie wydarzenia poprzedziły ludobójstwo na Kresach Wschodnich.

Zamachy, zabójstwa, represje

Pierwsze działania ukraińskich nacjonalistów skierowane przeciw Polsce sięgają lat 20 XX wieku. Wtedy to na terenach II Rzeczypospolitej działała Ukraińska Organizacja Wojskowa (UWO), którą śmiało można nazwać organizacją terrorystyczną. Przeprowadzano akcje skierowane zarówno przeciw przedstawicielom państwa polskiego (m.in. nieudane zamachy na Józefa Piłsudskiego, czy Kazimierza Grabowskiego – wojewodę lwowskiego) jak i ukraińskim działaczom, nastawionym na współpracę obu narodów (np. zamordowanie Sydira Twerdochliba, poety, kandydata do Sejmu RP), organizowali akcje sabotażowe (ataki na magazyny wojskowe, łączność, etc.), czy działania terrorystyczne, wymierzone w ludność cywilną – jak setki napadów i podpaleń polskich gospodarstw, w dużej mierze latem 1922 roku. Organizację – wg ustaleń polskiego wywiadu – wspierała Litwa, czy Niemcy, starając się destabilizować sytuację wewnętrzną w odrodzonej Polsce.

Państwo Polskie początkowo nastawione było pozytywnie w stosunku do ludności ukraińskiej w granicach II RP, planowano m.in. własne szkolnictwo. Jednak lata działalności UWO w końcu skłoniły władze do ostrzejszych reakcji.  Pierwsze działania skierowano przeciwko ukraińskiemu szkolnictwu, urzędom, organizacjom paramilitarnym W 1930 roku działania UWO ponownie się nasiliły, koncentrując się głównie na działaniach terrorystycznych, skierowanych w ludność cywilną w Małopolsce Wschodniej. Ważnym celem było przerwanie wszelkich działań i postaw ugodowych na linii polsko-ukraińskiej. Skutkiem wspomnianych akcji był m.in. rozkaz Piłsudskiego, skierowany do ministra spraw wewnętrznych Składkowskiego:


„Podpaleń, sabotaży, napadów i gwałtów w Małopolsce Wschodniej nie wolno traktować jako jakieś powstanie. Unikać rozlewu krwi, natomiast stosować, w razie dobrowolnego lub niedobrowolnego popierania zamachowców przez ludność, represje policyjne, a gdzie to nie pomoże – kwaterunek wojskowy ze wszystkimi ciężarami z nim związanymi. Sama obecność wojska uniemożliwi zamachowcom terroryzowanie ludności. Ludność musi wiedzieć, że ma słuchać władz, a nie zamachowców.” 

Na ziemiach wschodniej małopolski i Wołynia zaczęło się pojawiać osadnictwo wojskowe, mające wzmocnić możliwości obronne polskich miejscowości. Szeroka akcja zwalczania ukraińskich nacjonalistów objęła kilkaset wsi, prowadzona przeszukania, konfiskaty mienia, aresztowano podejrzanych. Akcja momentami była brutalna, dochodziło do pobić i niszczenia mienia, jednak nie wymknęła się spod kontroli tak, by przerodzić się w palenie wsi i mordowanie ludzi. Niemniej jednak – mimo tego, że była konieczną odpowiedzią władz polskich na panujący terror – przysłużyła się sprawie ukraińskich nacjonalistów, gdyż zasiała wśród szerszego grona ukraińskiej ludności nienawiść do Polski i Polaków.

Na krótko ustały działania wymierzone w Polskę, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (w skład której włączono UWO) zaczęła planować ataki wymierzone w polskich polityków.

Wieczorem, 29 sierpnia 1931 roku, w pensjonacie w Truskawcu zostaje zastrzelony poseł Tadeusz Hołówko, wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych, działający na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego. To jednak dopiero początek.

Było ciepłe, czerwcowe popołudnie 1934 roku, gdy na ulicę Foksal wjechała limuzyna. Zatrzymała się przy numerze 3, wysiadł z niej elegancko ubrany mężczyzna, który skierował swe kroki ku wejściu do Klubu Towarzyskiego. W ślad za nim szybkim krokiem ruszył młody człowiek, który kręcił się w tym miejscu już od rana. Zbliżył się do mężczyzny i zaczął coś majstrować przy kartonowym pudełku, które trzymał w ręce. Portier otworzył drzwi Klubu Towarzyskiego, chcąc wpuścić do niego idącego przodem człowieka – ministra spraw wewnętrznych Bronisław Pierackiego. W tym momencie młody człowiek idący za nim – działacz OUN Hryhorij Maciejko – zdał sobie sprawę, że bomba, którą miał w pudełku nie zadziała, szybkim ruchem wyjął pistolet i oddał trzy strzały do ministra, po czym rzucił sie uciekł. Dwie kule trafił Pierackiego w tył głowy, dwie godziny później umarł w Szpitalu Ujazdowskim. Maciejko uniknął pościgu i zbiegł przez Czechosłowację aż do Argentyny. Pieracki prowadził rozmowy ze środowiskami umiarkowanych Ukraińców w Polsce, mające złagodzić tarcia między narodami.

Po zamachu na ministra ruszyły śledztwa, które ostatecznie doprowadziły do wielu aresztowań, także wśród wierchuszki OUN, jak Stepan Bandera, czy Roman Szuchewycz. Działalność organizacji przygasła.

Kiedy we wrześniu 1939 roku wybucha wojna, pojawiają się nowe okoliczności, sprzyjające ponownemu wzrostowi napięć polsko-ukraińskich. Zaczynają się ataki na polskich żołnierzy, cofających się pod naporem Niemców/Sowietów, próby przejęć miasteczek, wsi, czy ataki na ludność cywilną w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu.

Kolejne lata stanowią już bezpośrednie preludium do rzezi, która rozegra się na tych terenach. Najpierw sowieckie deportacje obejmują całe masy polskich obywateli, wyciąganych z domów i zsyłanych w głąb ZSRR. Potem, po rozpoczęciu Operacji Barbarossa, zmienia się okupant. Przystępuje do fizycznej likwidacji Żydów na zajmowanych terenach, także przy współudziale Ukraińców. Z około 250 tysięcy osób wyznania mojżeszowego, zamieszkującego te tereny, niemal wszyscy są zamordowani bądź wywiezieni do obozów. 

OUN bacznie obserwuje sytuację i zyskuje przekonanie, że to są właściwe metody do rozprawy z mniejszościami zamieszkującymi tereny (wg nich) rdzennie ukraińskie. Brutalne realia panujące w tamtym czasie powodują zobojętnienie i odczłowieczenie potencjalnego wroga. Tak zapada wyrok na Polaków, ale także pozostałych Żydów, Ormian, Czechów wołyńskich, czy Romów.

1943 – rok, który spłynął krwią

W początkowych miesiącach 1943 roku szeregi Ukraińskiej Armii Powstańczej zasiliło ok. 5 tys. dezerterów z szeregów ukraińskiej policji pomocniczej, będącej na niemieckiej służbie (zaangażowanej m.in. w eksterminację Żydów). Pierwsze ataki na polskie ośrodki to Parośl I, gdzie w lutym zostało zamordowanych ok. 150-170 osób, czy masakra w Janowej Dolinie, dokonana przez sotnię UPA, pod dowództwem Iwana Łytwyńczuka, życie straciło ok. 600 osób. Prawdziwe piekło dopiero nadchodziło.

11 lipca 1943 roku była punktem kulminacyjnym rzezi wołyńskiej, data ta znana jest dziś jako „krwawa niedziela”, dzień w który obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. 

Siły UPA – często przy wsparciu lokalnej ludności ukraińskiej, czasem podburzonej do działań przeciw Polakom, czasem zmuszonej przez UPA – zaatakowały wtedy 99 wsi na Wołyniu. Wg ostrożnych szacunków tego dnia życie mogło stracić nawet 8 tys. Polaków, mordowanych często w bestialski, nieludzki sposób. 

Niedziela nie była przypadkowym wyborem – Ukraińcy doskonale wiedzieli, że Polacy zgromadzą się w kościołach na Mszach Św., co znacznie ułatwi ich masową eksterminację. W ten sposób m.in. w Porycku zamordowano ok. 200 osób, w Kisielinie ok. 80, w Chrynowie zabito ok. 150 osób.

Sierpień także był krwawym miesiącem, tylko w tym miesiącu unicestwiono około 300 wsi i miejscowości. Wśród nich były Ostrówki i Wola Ostrowiecka, z którymi nasze Stowarzyszenie jest szczególnie związane.

O świcie 30 sierpnia 1943 roku Ostrówki i Wolę Ostrowiecką na Wołyniu otoczyły kordony UPA. W obu wsiach mieszkało łącznie około 1530 osób. Banderowcy zaczęli spędzać ludzi w kilka miejsc, m.in. do szkoły, czy kościoła. Zaczęły się rabunki i mordowanie. Zebranych ludzi wyprowadzano do miejsc egzekucji i tam zabijano, za pomocą broni palnej, siekier, pałek.

W Ostrówkach rzeź przerwały niemieckie patrole, które wdały się w strzelaninie z banderowcami. Ludzi zebranych w kościele – około 300 osób – prawdopodobnie planowano spalić, jednakże w obliczu przybycia Niemców zabrano ich z kościoła i popędzono polnymi drogami pod odległy o kilka kilometrów las, mordując po drodze kilkanaście osób. Kiedy dotarli na miejsce, byli zabijani w grupach po 10 osób. W ten sposób bestialsko zamordowano ok. 230 – 260 mieszkańców wsi, zaś miejsce, w którym wrzucono ich do wspólnego dołu nazwano „Trupim polem”.

Łącznie, w obu miejscowościach, zginęło ok. 1050 osób, czyli niemal 70% mieszkańców obu wsi. Niektóre rodziny zostały całkowicie wymordowane…

Po wsiach nie ma dziś śladu. Zostało kilka krzyży, znaczących odnalezione mogiły, krzyż i dwie figury Matki Boskiej w miejscu kościoła w Ostrówkach (na zdjęciu, jedna z nich to oryginał z 1943 r., zrzucony i pozbawiony głowy przy dewastacji kościoła), owocowe drzewa i krzaki bzu w miejscu zabudowań oraz stary cmentarz między wsiami. Oprócz Ostrówek i Woli Ostrowieckiej UPA tego dnia dokonała napadów na ok. 30 wsi w powiecie lubomelskim, mordując łącznie ok. 2 500 osób.

W 2015 r. wolontariusze Stowarzyszenia Odra-Niemen uczestniczyli w pracach ekshumacyjnych pod kierunkiem dr. Leona Popka z IPN-u, w trakcie których odnaleziono dwie mogiły – „u Suszka” w Ostrówkach, gdzie kryły się szczątki 22 mężczyzn, 5 kobiet i 6 dzieci, oraz „u Witia” w Woli Ostrowieckiej, gdzie odnaleziono szczątki kobiety. 

Napady i mordy trwały do okolic października/listopada 1943 roku, mieszkańcy polskich miejscowości starali się organizować samoobrony (jedną ze słynniejszych była obrona Przebraża, trwająca od lipca ’43 roku do stycznia ’44, schroniło się tam ok. 10 tys. osób), bądź po prostu uciekali, starając się znaleźć schronienia w miejscach, gdzie stacjonowali Niemcy. Pod koniec roku, ze szczególnym nasileniem w grudniu, UPA zaatakowała ponownie, tym razem na większym obszarze, uderzając także w Małopolsce Wschodniej. Wykorzystywano także fakt cofania się Niemców pod naporem Armii Czerwonej, dzięki czemu oddziały UPA miały większą swobodę w poruszaniu się i atakowaniu poszczególnych miejscowości. Do ostatnich napadów na Wołyniu doszło w lutym 1944 roku.

Warto też wspomnieć o tym, że Polacy prowadzili akcje odwetowe. Często przybierały one dość krwawy obrót, gdy atakowano wsie ukraińskie, podejrzewane o wspieranie UPA. Nie dawano pardonu, ginęli wszyscy. Oczywiście zupełnie inne motywacje stały u podstaw tych działań. Jak wspominał jeden z weteranów 27. Dywizji Piechoty AK, kiedy jego oddział wszedł do wsi, którą wymordowały oddziały UPA, wszyscy byli przerażeni tym, co zobaczyli. Przerażenie szybko zmieniło się w ślepy gniew, gdy ruszyli do najbliższej ukraińskiej wsi. Kiedy skończyli pacyfikację i odjechawszy ze wsi stanęli na odpoczynek, zaczęli płakać, dopiero zdając sobie sprawę, co zrobili. 

Skala tych działań jest nieporównywalna do zbrodni ukraińskich. Szacuje się, że w akcjach odwetowych na Wołyniu zginęło od 2 do 3 tysięcy Ukraińców, zaś łącznie (Wołyń, Małopolska Wschodnia, tereny współczesnej Polski) było to ok. 10-12 tysięcy ofiar.

Przerażające skutki i nadzieja na przyszłość

Bilans zbrodni wołyńskiej jest przerażający, zniszczeniu uległo 1500 polskich wsi i miejscowości, z całkowitej liczby ok. 2500. Różne są dane dotyczące liczby ofiar, ze względu na charakter zbrodni bardzo ciężko o dokładne szacunki. Na Wołyniu, wg szacunków historyków, zamordowano od 30 do 80 tysięcy osób. Najczęściej podawanym przedziałem jest liczba od 50 do 60 tys. ofiar. W Małopolsce Wschodniej życie straciło ok. 30-40 tys. osób. W obu regionach łączna liczba znanych z imienia i nazwiska jest zaledwie 35 tysięcy osób.

Z Wołynia uciekło około 125 tysięcy mieszkańców, z Małopolski Wschodniej, do której dochodziły już słuchy o potwornych zbrodniach na wołyńskiej ziemi, aż 300 tysięcy osób. Dodatkowo akcje UPA objęły swoim zasięgiem także ziemie dzisiejszej Polski, głównie Chełmszczyznę, gdzie zginęło ok. 2 tysięcy osób, zmuszonych do ucieczki zostało ok. 60 tysięcy.

Warto w tym miejscu wspomnieć tych, którzy nie byli obojętni na zbrodnie dokonywane na Polakach przez swoich rodaków. Badania na ten temat cały czas trwają, na ten moment wiemy o 1341 przykładach ratowania Polaków, było w nie zaangażowanych 896 Ukraińców, udało się ocalić ponad 2500 osób. Miało to różną formę, czasem ostrzegano Polaków przed zbliżającą się bandą UPA, czasem bezpośrednio ratowano osoby przed śmiercią, ukrywano, czasem chodziło o odmowę mordowania sąsiadów. W wielu wypadkach kończyło się to śmiercią pomagających Ukraińców.

Miejmy nadzieję, że w końcu pojawi się kolejny przykład braku obojętności – pozwolenie na ekshumacje i pochówki Polaków zamordowanych na Wołyniu. Bo nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary.

*Genocidium atrox – pojęcie użyte przez prof. Ryszarda Szawłowskiego w artykule „Trzy ludobójstwa”. Oznacza ludobójstwo okrutne, stawiając tezę, że jest to zbrodnia gorsza od tych dokonanych przez Niemców i Sowietów na Polakach.

1 thoughts on “GENOCIDIUM ATROX* – ludobójstwo okrutne na Wołyniu”

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Skip to content