Zginęli tylko dlatego, że byli Polakami

Zginęli tylko dlatego, bo byli Polakami

Autor:Krystyna Frołowa-Fadejczuk

W 2025 roku minęła 85. rocznica Zbrodni Katyńskiej. Tym razem udaliśmy się do Borysławia, w obw. lwowskim aby poznać historie dwóch posterunkowych, którzy zginęli w Katyniu, czyli o Stanisławie Szpakowkim oraz Józefie Rudawskim.

Ocalałe wspomnienia

W Borysławiu spotkał nas Sergiusz Siłantiew, prezes S.O. Regionalnego Towarzystwa Kultury Polskiej w Borysławiu, który też przez lata zbierał materiały o funkcjonariuszach.

O Józefie Rudawskim dowiedziałem się od Haliny Rudawskiej, była ona członkiem naszej organizacji. Była też nauczycielką i w dzieciństwie właśnie ona mnie nauczyła poprawnie pisać po polsku. Niestety, już jej nie ma.  Podczas każdej wizyty u pani Halina dowiadywałem się różne historie z jej życia. W rodzinie było ich dwie córki Janina i Halina. Nie zostały wywiezione, bo z Kalinowa, gdzie ona się urodziła matka uciekła do Horodyszcza. Matka Haliny Rudawskiej była Ukrainką, i chyba to ich i uratowało. Po latach pani Halina wróciła do Kalinowa, aby odnaleźć swój dom rodzinny, niestety już go nie ma, a na jego miejscu jest podobno lotnisko. Z całego majątku ocalały tylko zdjęcia i cztery obrazy.

Pani Janina Monastyrska

Pewnego razu przed śmiercią pani Halina zaprosiła mnie do siebie, aby przekazać mnie zdjęcia swojej rodziny – kontynuował Sergiusz Siłantiew – Te zdjęcia przechowywałem ponad 20 lat. Tu właśnie jest jej ojciec, Józef Rudawski, jest cała rodzina, są dwie siostry Janina i Halina Rudawskie w strojach ludowych, chyba było to święto 3 Maja. Podczas jednej z rozmów, z Janiną Monastyrską, która mieszka też w Borysławiu, dowiedziałem się, że Józef Rudawski pracował jako posterunkowy u jej ojca Stanisława Szpakowskiego. Zrozumiałem wtedy, że są to dwie historie rodzinne, które przeplatają się w jedną. Byli kolegami, razem pracowali i razem zginęli tylko dlatego, że byli Polakami. – opowiada Sergiusz Siłantiew.

Stanisław Szpakowski – Pamięć o ojcu nadal trwa.

Pani Janina Monastyrska, z domu Szpakowska, obecnie ma 93 lata, ale nie zważając na swój wiek dobrze pamięta  historię o swoim ojcu i z wielką radością zgodziła się z nami nią podzielić.

Mój tata pochodził z Nowego Miasta, ja się urodziłam w Waniowicach, koło Sambora. Tato pracował w Samborze, z Sambora jego dali do Sielca, koło Sambora, a potem on pracował w Horodyszczach. Gdy wybuchła II Wojna Światowa zabrali go do wojska, był posterunkowym w Sielcach i tam go rosjanie zaaresztowali, bez sądu i procesu umieścili jego w więzieniu w Samborze.

Wtedy mama podzwoniła do swego brata, tak jak została sama z dziećmi i nigdzie nie pracowała i on nas zabrał. Miałam też młodszego o dwa lata brata.

W 1939 roku, kiedy rozpoczęła się wojna, to ja chodziłam do pierwszej klasy, wtedy właśnie przyszli rosjanie do naszego miasta, wypędzili wszystkich na plebanię. W tym czasie jak nas nie było w domu nasze mieszkanie obrabowali, ukradli wszystko, co było w domu. Wtedy nam bardzo pomógł mamy brat. Ale już w kwietniu nas wywieźli do Kazachstanu. 6 lat byliśmy w Kazachstanie, aktiubiński obwód, jakutski rejon. Wiem, że jak nas wywieźli tata jeszcze był w więzieniu w Samborze.

A u nas w Kazachstanie była wielka bieda. Prawda miejscowi mieszkańcy byli bardzo do nas dobrzy, bardzo nam pomagali. Mama chodziła pracować na step i wracała późno wieczorem i my z bratem zostawali sami. Trzymała nas na duchu modlitwa, mama zawsze kazała nam się modlić rano i wieczór do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy.

Sergiusz Siłantiew, prezes S.O. Regionalne Towarzystwo kultury Polskiej w Borysławiu

Oj, proszę państwa, jest co opowiadać, i jest co słuchać…

Z Kazachstanu wszyscy wyjeżdżali do Polski, a my wróciliśmy do miejscowości, skąd mama pochodziła, do Waniowic, tam mieszkała mamy siostra, a w miejscowości, skąd pochodził tata domu już nie mieliśmy, wszystko nam zabrali. Oj, mama potem bardzo żałowała, że nie wyjechała do Polski. W te czasy był głód straszny, bardzo trudno nam się żyło. Jak przyjechaliśmy z Kazachstanu, to miałam zapalenie stawów, przemarzłam jak wracaliśmy. Nie wstawałam na jedną nogę, z tego powodu też nie skończyłam szkoły, bo trudno było mnie chodzić. W Borysławiu już zamieszkałam, jak spotkałam swojego męża, on stąd pochodzi.

O losie swego ojca pani Janina dowiedziała się już po latach. Po II Wojnie Światowej nie wolno było o tym mówić. W latach 90-ch, aby dowiedzieć się o swoim ojcu Janina Monastyrska razem ze swoim bratem napisali list do Czerwonego Krzyża, do Polski i już stamtąd przyszła odpowiedź, że Stanisław Szpakowski został rozstrzelany w Katyniu jako wróg narodu.

Los połączył nie tylko Józefa Rudawskiego i Stanisława Szpakowskiego, ich córki także znały się od dzieciństwa. Pani Janina często przychodziła do pani Haliny i pożyczała książki, razem się bawiły.

Rodzina Józefa Rudawskiego

Zginęli tylko dlatego, bo byli Polakami

Zbrodnia katyńska, odbyła się w okresie od kwietnia do listopada 1940 r., była dokonana na ponad 20 000 obywatelach II Rzeczypospolitej. Są to tylko nie tylko dwie tragiczne historie z ponad tysiąca podobnych, dla nas to jest wyjątkowa lekcja historii. Te wspomnienia, to są bezcenne świadectwa o tych najbliższych, którzy odeszli w 1940 roku.

Zginęli tylko dlatego, że byli Polakami
Józef Rudawski
Pamiątki rodzinne Pani Janiny
Ze zbiorów Pani Janiny

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Skip to content