Podczas swojej wizyty w Lublinie, przedstawicielom Odry-Niemen udało się porozmawiać z Beatą Pietkiewicz, polską polityk szczebla samorządowego i rządowego z rejonu solecznickiego na Litwie. Pani Beata podzieliła się w wywiadzie historią swojej drogi politycznej oraz osobistymi przemyśleniami.
Dzień dobry, a w zasadzie dobry wieczór, dziękuję, że zgodziła się Pani na rozmowę.
Dobry wieczór, dla mnie to sama przyjemność.
Na początek, jako lokalny patriota, zapytam, czy podoba się Pani Lublin?
Oczywiście! To piękne miasto pełne historii, Szczególnie osobiście ważne jest dla mnie, jako miejsce podpisania Unii Lubelskiej. Czuć tu ducha dawnego wspólnego państwa polsko-litewskiego.
Właśnie w ten sposób możemy płynnie przejść dalej. Jest Pani przecież polskim politykiem na Litwie. Zacznijmy może od początku, skąd Pani pochodzi i jak zaczęła się Pani droga do polityki?
Pochodzę z rejonu solecznickiego, z niedużej wsi, gdzie ukończyłam szkołę średnią w Butrymańcach. Dzisiaj to jest Gimnazjum imienia Anny Krepsztul. W roku 1999 zdobyłam nagrodę trzeciego stopnia z języka litewskiego i polskiego, więc w tamtych czasach było to dla mnie duże wyróżnienie, bo to była olimpiada na skalę całej Litwy. W tym samym roku wyjechałam na studia do Polski, skończyłam historię na Uniwersytecie Warszawskim. Na tych studiach wyszłam za mąż. Wróciłam na Litwę w 2005 roku, kiedy już byliśmy w Unii Europejskiej. W tamtych czasach z pracą nie było łatwo, tym bardziej, że nie miałam jeszcze wtedy doświadczenia. Te kilka lat mieszkałam też w innym państwie i musiałam wrócić z dużego miasta, Warszawy, znowu na wieś, wiec była to duża zmiana. Ale tutaj przyszło mi z pomocą wielu znajomych i po okresie pracy w litewskiej szkole znalazłam się w urzędzie rejonu solecznickiego, jako doradca mera.
W latach 2020-2024 była Pani posłem na Sejm Republiki Litewskiej. Proszę powiedzieć, jak do tego doszło i w jaki sposób wyglądała Pani praca w parlamencie litewskim?
Kilka lat pracowałam w samorządzie rejonu solecznickiego, jako doradca a potem jako wicedyrektor i wicemer. Właśnie z tej pozycji zostałam wystawiona na listy do Sejmu Republiki Litewskiej w 2020 roku, i szczęśliwie zdobyłam wystarczające poparcie, aby dostać się do Sejmu. Pracowałam w Komitecie Oświaty, zabiegałam oczywiście o różne polskie sprawy. Jako poseł próbowałam podjąć temat drukowania podręczników, były rozmowy i spotkania z ministrami na ten temat. Było dużo inicjatyw, które budowałyby pomosty między Litwinami i Polakami, bo zauważyłam, że tak naprawdę mało o sobie wiemy i to rodzi nieufność. Więc na przykład była taka inicjatywa, jak Czytanie Narodowe, ale nie tylko po polsku, lecz również po litewsku. Udało się coś takiego zorganizować dwa razy. Organizowaliśmy również prezentacje różnych książek dotyczących naszej wspólnej historii, na przykład o Konstytucji 3 Maja. Z jednej strony czuło się taką przyjaźń, jak się już bliżej poznaliśmy, ale też widać było wiele uprzedzeń, którą Litwini obdarzają Polaków i inne mniejszości narodowe. Myślę, że mimo trudności musimy rozwijać nasza współpracę, gdyż patrząc na nasze położenie jesteśmy na siebie po prostu skazani. Pewną dobrą oznaką w tym kierunku jest przyjęcie ostatnio przez sejm litewski Ustawy o Mniejszościach Narodowych, czy też wcześniejsza zgoda na częściową pisownię nazwisk w językach mniejszości. Obie te ustawy są niedoskonałe i wywołały wiele dyskusji, ale mimo wszystko są krokiem w dobrą stronę.
To jest kwestia kluczowa. Polacy stanowią przecież największą mniejszość na Litwie i musi to być szanowane przez tamtejsze władze. Niech Pani powie, jak wygląda polskość w Solecznikach i okolicznych ziemiach, z których Pani pochodzi?
Rejon solecznicki zawsze był takim ewenementem na mapie Litwy, bo wszędzie, w każdych źródłach są dane statystyczne mówiące, że zamieszkuje tam 80% Polaków. Jest to rejon, gdzie są polskie szkoły, przedszkola. W każdej gminie są polskie centra kultury. Kultywowane są polskie tradycje, święta itp. Wszystko jest w języku polskim. Każda osoba, od najmłodszych do najstarszych jest wciągana w takie działania polskie. Mamy bogatą ofertę kulturalną, taką jak koncerty czy spektakle. Na co dzień najczęściej rozmawiamy ze sobą po polsku, zarówno na ulicy jak i w urzędzie. Trzeba tutaj wyróżnić nasze polskie kościoły, stanowiące prawdziwą ostoję polskości. Są u nas kościoły, w których nigdy nie było mszy po litewsku, bo wszyscy wierni to Polacy.
A jak kultywowane polskości wyglądało w Pani rodzinie?
Moja rodzina zawsze była polska. Nikt nie poszedł do szkoły rosyjskiej, chociaż to były czasy radzieckie. Mój pradziadek był zesłany na Workutę, jako wróg ludu. Moi wujkowie też byli pod takim nadzorem, bo babcia nie oddała nikogo do rosyjskiej szkoły, zawsze to była polska. Niektórzy z nas ukończyli studia w Polsce. W domu kultywujemy polskie tradycje, oglądamy polską telewizję. Na święta narodowe musi być wywieszona polska flaga. Powiedziałabym, że to takie przeciętne życie Polaka.
Szczerze bym chciał, żeby dla wszystkich Polaków w Polsce tak wyglądała ta przeciętność. Ale pozostając w temacie, proszę jeszcze powiedzieć, w jakich barwach widzi Pani przyszłość polskiej mniejszości na Litwie?
To jest trudne pytanie, bo ta przyszłość zależy od wielu czynników. Są takie procesy asymilacyjne, kiedy rodziny się łączą, Polacy żenią się z Litwinami. Dużo zależy też od wsparcia pastwa polskiego. Potrzebujemy funduszy na organizację wydarzeń kulturalnych. Nie jesteśmy jeszcze w stanie sami wszystkiego finansować, robimy w tym kierunku co możemy. Pomagają nam też różne organizacje pozarządowe, jak Odra-Niemen, ale to wciąż jest mało.
Sporo zależy też od tego, jak państwo litewskie będzie działało. To co czasami się dzieje jest bardzo niepokojące, jak sprawa szkoły w Połukni, w rejonie trockim, której status został zdegradowany i tylko cudem uniknęła zamknięcia. Przyjmowane też są czasami różne rozporządzenia, mające te polskie szkoły zdegradować do niższego statusu, lub zmniejszyć nauczanie w języku polskim. Oczywiście musimy nauczyć się litewskiego, to jest język naszego kraju. Nie może się to jednak odbywać kosztem naszej polskiej tożsamości. Mimo wszystko mamy dużo młodzieży, pełnej miłości do swej macierzy i to oni są oznaką, że nasza przyszłość będzie dobra. Jak też wspomniałam, działania takie, jak ostatnio przyjęta Ustawa o Mniejszościach Narodowych napawają optymistycznie, choć temat praw mniejszości polskiej nie jest to do końca rozwiązany zgodnie z wytycznymi Konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych.
Dziękuję bardzo za tą szczerą i autentyczną wypowiedź. Naprawdę podziwiam was Polaków, z Kresów za waszą miłość i przywiązanie do Polski.
Ja również dziękuję za interesujące pytania. My u siebie staramy się po prostu robić to, co uważamy za słuszne, Tak nas wychowali rodzice.