Kinga Eysturland: Polak w Montevideo jak święty graal

Autor:Piotr Ewertowski

Rozmowa z Kingą Eysturland, Polką, która swoje życie dzieli pomiędzy Wyspy Owcze, Urugwaj i Polskę.

Kinga pochodzi z Gdańska. Studiowała skandynawistykę. Jest tłumaczką, nauczycielką, felietonistką i poliglotką. Zna aż sześć języków i jest członkinią Stowarzyszenia Hiperpoliglotów HYPIA. Od 2013 roku prowadzi na Wyspach Owczych pensjonat Eysturland Lodge i zajmuje się turystyką, oprowadzając m.in. polskie grupy. Współtworzy podcast „Wyspy Owcze bez tajemnic”. Jest współautorką przewodnika turystyczno-kulturowego po Wyspach Owczych oraz książki „Codziennie jest piątek – szczęście po nordycku”. Odwiedziła już ponad 100 krajów. Jej pasją poza podróżami jest również geografia, kartografia i malarstwo, którym zajmuje się amatorsko. Zaangażowała się w akcję „Kobiety na wybory”.

Instagram/the_eysturlands
Instagram/the_eysturlands

Piotr Ewertowski: Odwiedziłaś ponad 100 krajów, prowadzisz pensjonat na Wyspach Owczych, oprowadzasz polskie grupy po tym państwie, obecnie mieszkasz w Urugwaju. Przyznałaś w rozmowie z Wiecznie Wolni, że przebywania z Polakami sprawia Tobie wielką przyjemność. Z Twoich doświadczeń wynika, że jakimi turystami są Polacy? Czego najbardziej poszukują na wyjazdach?

Kinga Eysturland: – Polaków są dziesiątki milionów, więc oczywiście można trafić na bardzo różne osoby. Mam to szczęście, że w tak nietuzinkowy zakątek, jakim są Wyspy Owcze, trafiają raczej wytrawni podróżnicy – tacy, którzy odwiedzili już wiele miejsc i wciąż poszukują ciekawych punktów na mapie świata. W moim pensjonacie zazwyczaj zatrzymują się miłośnicy fotografii, małych wyspiarskich społeczności, entuzjaści szeroko pojętej Północy. Zdarza się, że ktoś decyduje się spędzić na Wyspach Owczych swoje urodziny, co zwykle wiąże się z przyjemną celebracją. Czasem ktoś spełnia długo wyczekiwane marzenie o przyjeździe na archipelag – i cieszę się, że mogę stać się częścią jego opowieści.

Instagram/the_eysturlands
Instagram/the_eysturlands

Jak Farerczycy postrzegają Polaków? Bez wątpienia przez jakiś czas w farerskich mediach, choć niekoniecznie w pozytywnym świetle, można było usłyszeć o Remigiuszu Mrozie. Stwierdziłaś nawet, że uważa się go na Wyspach Owczych za pajaca. Czy po latach widać, że wpłynęło to jakoś na odbiór Polaków przez Farerczyków?

– Polaków na Wyspach Owczych systematycznie przybywa. Poza wieloma wartościowymi jednostkami, od czasu do czasu trafia tu jednak ktoś z kryminalną przeszłością. Niektórzy potrafią wykorzystać daną przez los szansę i w nowym miejscu zachowują się rozsądnie i przyzwoicie. Zdarza się jednak, że farerskie media informują o niechlubnych czynach popełnianych przez naszych rodaków. Za każdym razem jest to dla mnie nieprzyjemne i – choć nie powinnam – odczuwam jakiś rodzaj odpowiedzialności zbiorowej.

Instagram/the_eysturlands
Instagram/the_eysturlands

Na Wyspy Owcze przyjeżdża też coraz więcej polskich turystów, więc Farerzy mają z nami coraz więcej do czynienia. Oczywiście niemile widziani są goście śpiący na dziko lub łamiący lokalne przepisy – ale, rzecz jasna, nie dotyczy to wyłącznie Polaków. Wspomniana przez Ciebie sprawa Remigiusza Mroza rzeczywiście była dość intensywna – i zabawne, że o niej wspominasz, bo dosłownie wczoraj przywołał ją mój znajomy, którego zaprosiliśmy na kolację. Z tego, co wiem, Remigiusz trzyma się od Wysp Owczych z daleka, choć niedawno okazało się, że znów próbował swoich sił pod pseudonimem – tym razem jako Jakub Jarno – ponoć z niezłym skutkiem.

Pod koniec maja z Wysp Owczych dotarła smutna wiadomość o śmierci Janusza Kamoli, jednego z pierwszych Polaków, który zamieszkał w tym państwie. Domyślam się, że miałaś okazję go poznać. Podzieliłabyś się jakimiś wspomnieniami z nim związanymi?

– Tak, śmierć Janusza to rzeczywiście smutna wiadomość – choć wiem, że od dłuższego czasu chorował, więc nie byłam zaskoczona takim finałem. Janusz Kamola był jednym z pierwszych Polaków, którzy osiedlili się na stałe na archipelagu. Był blisko związany ze stocznią w Tórshavn – to dzięki niemu większość pracowników tej stoczni do dziś stanowią Polacy.

Janusz był osobą życzliwą i konkretną. Zostawił swoje serce na Wyspach Owczych – i doskonale go rozumiem. Niestety nie doczekał się duńskiego obywatelstwa, lecz z inicjatywy farerskiego parlamentarzysty Folketingu, Sjúrðura Skaale, istnieje szansa, że zostanie mu ono nadane pośmiertnie.

Jak integruje się farerska Polonia, a jak urugwajska? Wydaje się, że całkiem dobrze, a przynajmniej tak to wygląda w internecie. Mówi się, że często Polacy za granicą nie integrują się za bardzo. Jak to jest na Wyspach Owczych, a jak w Urugwaju?

– W Urugwaju Polaków z nowej emigracji jest znacznie mniej niż na Wyspach Owczych. Natrafienie na rodaka w Montevideo to dla mnie jak znalezienie świętego Graala. Duża odległość od ojczyzny oraz bardzo odmienna kultura latynoska sprawiają, że Polacy poniekąd poszukują swojego towarzystwa. Mam bardzo pozytywne doświadczenia z Polonią urugwajską. Do Urugwaju Polacy raczej nie trafiają z przypadku – osoby, które miałam okazję tu poznać, są inteligentne, otwarte, pracowite i dobrze zorganizowane. Znają języki, mają doświadczenia podróżnicze lub emigracyjne. To bardzo ciekawe jednostki, z którymi wartościowo można spędzić czas. Spotkania mają zwykle charakter nieformalny, choć czasem katalizatorem bywa jakieś święto narodowe lub religijne.

Instagram/the_eysturlands
Instagram/the_eysturlands

Na Wyspach Owczych Polaków jest już na tyle dużo, że zaczynają tworzyć się grupy, a wzajemne animozje i antagonizmy niestety nie są rzadkością. Mimo to, kiedy trzeba zaprezentować Polskę, potrafimy zakasać rękawy i działać wspólnie.

W związku z napływem wielu imigrantów na Wyspy Owcze, od ponad dekady organizowane są Dni Międzynarodowe w różnych gminach – wydarzenia, w których nie może zabraknąć przedstawicieli Polonii. To dla nas okazja do zaprezentowania kultury, języka oraz kuchni – zwłaszcza ta ostatnia przyjmowana jest z ogromnym entuzjazmem. Zawsze chętnie biorę udział w tego rodzaju inicjatywach i zachęcam do nich innych.

W rozmowie z Onetem stwierdziłaś, że Urugwajczycy pozytywnie reagują na Polaków. Powiedziałabyś coś więcej o tym, jak ich postrzegają?

– Przede wszystkim całkiem sporo Urugwajczyków ma polskie korzenie, więc wiele razy na informację o moim pochodzeniu reagowano entuzjastycznie. Większość kojarzy papieża Jana Pawła II, który pielgrzymował do Urugwaju i ma w Montevideo swój pomnik – na bulwarze im. Artigasa.

Powszechnie znany jest również Robert Lewandowski. Polska nie jest zazwyczaj celem podróży urugwajskich turystów – ci na europejskie wakacje znacznie chętniej wybierają Hiszpanię, Włochy, Niemcy, Francję lub Wielką Brytanię. Jeśli jednak ktoś trafi już do naszego kraju, zazwyczaj wraca z dobrymi wrażeniami. Urugwajczycy mają dużo szacunku względem imigrantów z Europy – panuje powszechna opinia, że życie w Europie jest znacznie łatwiejsze niż w Urugwaju. Dlatego rezygnacja z europejskiego „raju” na rzecz zaczynania wszystkiego od nowa na antypodach wydaje się przeciętnemu Urugwajczykowi niepojęta.

Instagram/the_eysturlands
Instagram/the_eysturlands

Należysz do Klubu Polek na Obczyźnie. Czy jest jakaś Polka – postać historyczna lub żyjąca obecnie i mieszkająca poza Polską – która szczególnie Ciebie inspiruje?

– Gdybym miała wybrać jedną postać, byłaby to Maria Skłodowska-Curie, która wiele lat życia spędziła we Francji. Była nie tylko inteligentna i głodna wiedzy, ale przede wszystkim zdeterminowana oraz bezkompromisowa – co pozwoliło jej osiągnąć sukces w zdominowanym przez mężczyzn świecie. Choć nie jestem umysłem ścisłym, mam ogromny szacunek do jej osiągnięć i uważam ją za naszą dumę narodową i cieszę się, że ma swoje popiersie w Montevideo.

Bardzo cenię również pisarkę i tłumaczkę Janinę Katz, która wyemigrowała do Danii. Imponuje mi, że tworzyła po duńsku, a także została doceniona przez tamtejszych odbiorców. Sama próbuję swoich sił w literaturze i choć znam sześć języków, wiem, jak trudno oddać swoje myśli i emocje w języku innym niż ojczysty.

Znam też duński, więc zapewniam – nie należy on do najłatwiejszych, zwłaszcza w mowie. Pod względem translatorskim i literackim Janina Katz jest dla mnie wzorem.

Na koniec z ciekawości spytam, jaki kolejny kraj do odwiedzenia jest na Twojej liście. Czy Twoje dzieci zaczynają już przejawiać ciągoty do Twojej podróżniczej pasji?

– Macierzyństwo sprawiło, że moje podróżnicze marzenia trafiły do tymczasowej poczekalni. Mimo to nie składam broni – jako pasjonatka geografii (i kartografii) mam jeszcze wiele miejsc, w których chciałabym postawić swoją stopę. Nie praktykuję podróży ekstremalnych ani nie jeżdżę do krajów wyjątkowo niebezpiecznych – nie mam ambicji odwiedzenia wszystkich państw świata. Z Urugwaju mam blisko na Antarktydę, więc liczę, że uda mi się wreszcie zaliczyć ten kontynent. Poza tym, od lat realizujemy z mężem plan odwiedzenia wszystkich krajów wyspiarskich.

Moje córki – z racji tego, że urodziły się w rodzinie wybitnie międzynarodowej – mają podróżowanie we krwi. Starsza córka, zanim skończyła rok, była już na czterech półkulach, w siedmiu krajach. Młodsza dzielnie idzie w jej ślady. Każda z nich ma też trzy obywatelstwa – urugwajskie, duńskie i polskie – więc przemierzanie świata z trzema paszportami powinno być dla nich w przyszłości dużym ułatwieniem. Nie mogę się doczekać, aż moje dziewczyny zabiorą mnie w jakąś swoją wymarzoną podróż.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top
Skip to content