Jestem Polakiem – jakie są twoje supermoce?
Jest prawdą powiedzenie, że podróżowanie uzależnia – jak już raz spróbujesz tej charakterystycznej nuty przygody, to zamiast zaspokoić głód ciekawości, tylko go pogłębisz. I już się z tego nie wyleczysz, będziesz chciał zobaczyć jeszcze więcej i pojechać jeszcze dalej. Do niedawna byłam przekonana, że ta “relacja” jest ściśle związana z dzisiejszymi czasami, gdzie mając paszport w ręku i nieograniczony dostęp do Internetu można w ciągu kilkunastu minut zakupić bilet lotniczy na drugi koniec świata. Jednak przez ostatnie lata podróży i działalności w Stowarzyszeniu Odra-Niemen, również tymi polskimi śladami w różnych zakątkach naszego globu, zmieniłam na ten temat zdanie. Nie ważne w jakich okolicznościach i w jakim momencie historycznym wybierzesz sobie miejsce na mapie, to możesz być pewien, że na pewno dotarli tam też Polacy.
W związku z tym mam też głębokie przekonanie, iż nasze narodowe DNA nie pozwala takim podróżniczym wariatom usiedzieć spokojnie na miejscu – i mówimy tu o takich “drobnostkach” jak budowa najwyżej położonej linii kolejowej w Peru, założenie od podstaw miasta w Mandżurii czy wsparcie powstania na Haiti. Jadąc prywatnie w podróż staram się sprawdzać, czy w danym miejscu, w którym będę nie znajdę jakiś “naszych” śladów. Tak było też na początku tego roku przy kilkutygodniowej wyprawie do Wietnamu. Aby zobrazować jak odległe jest to miejsce, powiem tylko, że sama podróż samolotem z kilkoma przesiadkami zajęła nam dwa dni – więc całkiem daleko. Jednak patrząc na biografię poszczególnych rodaków, rozsianych po świecie, wydaje mi się, że akurat odległość od Polski jest elementem mało istotnym.
Polak potrafi
Wracając do tematu “Polak potrafi – edycja wietnamska” akurat w tym kraju nasz narodowy ślad jest bardzo znaczący, ponieważ to dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu Kazimierza Kwiatkowskiego wiele obiektów historycznych w Wietnamie przetrwało i zostało wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO! Kazimierz Kwiatkowski, urodzony w 1944 roku w Pacholu w województwie lubelskim, przez Wietnamczyków nazywany był “Kazikiem”, “Człowiekiem z dżungli” czy “Znachorem” (to przez charakterystyczny wygląd i brodę, które bardzo przypominały filmowego Znachora). Jako architekt i konserwator zabytków pod koniec lat 70. został pierwszym zagranicznym kierownikiem zespołu, którego celem było zachowanie zabytków po bardzo wyniszczającej wojnie w Wietnamie. Jego głównym zadaniem było przygotowanie dokumentacji tego co zostało po wojnie z kompleksu świątyń czamskich w My Son, w centralnej części kraju. Początkową pracę stanowiło odgruzowywanie i wyczyszczenie całego terenu, efektem czego było odnalezienie kilku skupisk świątynnych, które dzisiaj jest dostępne do zwiedzania dla rzeszy turystów z całego świata.
Zasłużony dla Wietnamu
Kwiatkowski w trakcie swoich prac w My Son odwiedził turystycznie miejscowość Hoi An – w niektórych przekazach występuje informacja, iż był on pierwszym białym człowiekiem jakiego widzieli lokalni mieszkańcy – w którym zachwycił się zabudową starego miasta.
Los zesłał naszego rodaka w odpowiednim momencie, ponieważ władze miasteczka miały już zaplanowane prace wyburzeniowe tej części Hoi An, aby postawić tam nowe osiedle. Warto tu przytoczyć ciekawy fragment książki Jacka Zygmunta Matuszaka „Kazimierz Kwiatkowski (1944–1997). Wspomnienie niezwykłego człowieka”, opisujący zaangażowanie Kazika od pierwszej wizyty w miasteczku:
„Na początku to my byliśmy jego przewodnikami, ale już po godzinie Kazik stał się naszym przewodnikiem. Gdy zobaczył jakiś starożytny budynek, od razu wchodził i zapisywał, rysował główne części budynku, wypytywał o wszystko domowników. Potem dopiero zauważyłem, że domy, które Kazik odwiedził, miały dużą wartość historyczno-kulturową. Zwiedzanie uliczek Hội An było poza planem wizyty, dlatego plan odpoczynku i popływania w morzu, jak określił to Kazik, zbankrutował”.
Oprócz tego w latach 90. Kwiatkowski rozpoczął również prace w tak zwanym “Zakazanym Mieście”(zwanym również Cesarskim Miastem) znajdującym się w centrum dawnej stolicy Wietnamu – Hue.
Dzięki jego staraniom wszystkie wymienione wyżej miejsca, czyli My Son, Hoi An oraz Zakazane Miasto w Hue zostały wpisane do rejestru zabytków światowego dziedzictwa UNESCO, które dzisiaj są jednymi z głównych atrakcji turystycznych kraju, odwiedzanych przez tysiące ludzi każdego dnia! Dla samych Wietnamczyków Kazimierz Kwiatkowski był bohaterem oraz wybawcą, który ocalił niezwykle ważne zabytki od zniszczenia, co w efekcie bardzo mocno wpłynęło na rozwój turystyki w tych miejscach. Nasz rodak zmarł w 1997 roku w Hue, podczas prac w Cesarskim Mieście na zawał serca. Sarkofag z jego ciałem postawiono w jednej z tamtejszych sal, którą mieszkańcy wypełnili po brzegi, a następnie kondukt żałobny odprowadził ciało polskiego konserwatora ulicami Hue do bram miasta. Z przekazów pogrzebowych można znaleźć wspomnienia współpracujących z Kwiatkowskim, którzy mówili, że: „Huế pożegnało Kazimierza Kwiatkowskiego jak jednego z najgodniejszych obywateli tego królewskiego miasta.”.
Kazik i jego park
Wietnamczycy bardzo godnie upamiętnili wkład Polaka w dziedzictwo kulturowe ich kraju, dlatego w wielu miejscach jego pracy można znaleźć tablice poświęcone jego osobie. Natomiast w samym sercu starego miasta Hoi An, w którym mijaliśmy ogromne tłumy turystów, można sobie usiąść na małym skwerku nazywanym parkiem Kazika i popatrzeć na znajdujący się w centralnej jego części pomnik naszego Polaka, opisany takimi słowami: „Parta Hoi An, rząd i ludzie wznieśli ten pomnik w dowód wdzięczności i dla upamiętnienia bliskiego przyjaciela Hoi An – Kazika”.