Każdy z nas na pewnym etapie swojej edukacji szkolnej został zaznajomiony z wierszem pod tytułem Reduta Ordona. Bohaterski dowódca szańca miał ,,nie oddać im prochów” i zginąć wysadzając siebie wraz z bliżej nieokreśloną liczbą rosyjskich żołnierzy. Z powodu popularności wiersza Mickiewicza, z pewnością większość Polaków ma wyryty w pamięci właśnie taki obraz tamtych zdarzeń. Podobnie było zresztą już od pierwszych dni po upadku Warszawy w 1831 roku. Dziś obalając ten mit przedstawimy Państwu historię człowieka, który przez ponad 50 lat zadziwiał bliźnich faktem, że żyje.
Narodziny fałszywej legendy bohatera
Jak wcześniej wspomniałem mit o samobójczej śmierci Konstantego Juliusza Ordona narodził się od razu po wydarzeniach z 6 września 1831 roku. Wtedy to w czasie walk z napierającymi Moskalami wybuchła reduta numer 54 znajdująca się na tak zwanych Rogatkach Wolskich i Jerozolimskich. Eksplozja nie była jednak spowodowana działaniami Ordona. Dziś historycy sprzeczają się co dokładnej wersji zdarzeń. Nie wiemy, czy redutę wysadzono celowo, czy było to dziełem przypadku. Pewnym natomiast jest, że tytułowy bohater Reduty Ordona – 21 letni wówczas Konstanty Ordon przeżył wybuch. Oficer1 uległ ciężkim poparzeniom i w takim stanie dostał się do rosyjskiej niewoli. Nasz dzisiejszy bohater już po nieco ponad tygodniu został zwolniony z obozu jenieckiego w Nadarzynie i powrócił do domu rodzinnego w Warszawie. Miało to miejsce dokładnie między 14, a 15 września 1831 roku.
W tym czasie walki o reduty numer 54, 56 i 57 urosły już do miana miejskiej legendy. Jeszcze przed kapitulacją stolicy w gazecie pt. Merkury donoszono o wysadzeniu pewnych niesprecyzowanych fortyfikacji. Nazajutrz, tj. 7 września, Kurier Warszawski dokładniej opisał całe zdarzenie dodając, że obrońcy celowo wysadzili szaniec. Dodatkowo wycofujące się ze stolicy Wojsko Polskie liczące około 20 tysięcy żołnierzy zabrało ze sobą legendę o rzekomym bohaterskim czynie Ordona. Doniesienia byłego już garnizonu Warszawy były opisywane w gazetach tam, dokąd nie zdążyły dotrzeć jeszcze carskie wojska. Jedną z tych gazet była Gazeta Zakroczymska. Kilka egzemplarzy, które rożnymi sposobami znalazły się w stolicy sprawiły, że o bohaterskim czynie Ordona widziała już cała stolica. Dodatkowo, gdy 5 października na wysokości Brodnicy ostatnie powstańcze oddziały przekroczyły granicę rosyjsko-pruską rodząca się legenda Ordona trafiła wraz z byłymi już żołnierzami na emigrację.
Trzeba uciekać
Przebywający w domu rodzinnej Ordon wcale nie był szczęśliwy z faktu, że okrzyknięto go bohaterem i zrobiono z niego symbol oporu warszawiaków. Nie może Nas to dziwić – młody oficer był jednym z uczestników wydarzeń Nocy Listopadowej. Tylko za ten czyn groziła mu zsyłka na Sybir, a rodzinie Ordonów konfiskata majątku. Teraz dochodziła do tego legenda czyniąca go antyrosyjskim bohaterem numer jeden. Sprawiło to, że po podleczeniu ran2 młody polski irredentysta wiosną 1832 roku szukał sposobu na wydostanie się z okupowanego przez Rosjan Królestwa Polskiego. W podobnej sytuacji znajdował się zresztą brat Naszego dzisiejszego bohatera Józef.
Braci zdecydowali, że spróbują wyjechać do Hamburga, gdzie inni członkowie ich rodziny żyli i prowadzili interesy. W tym celu wystąpili do generała Iwana Witta3 z prośbą o wydanie paszportów. Braci musieli przedstawić poświadczenie zwalniające ich ze służby w carskiej armii. Wtedy też dla zmylenia carskich władz Konstanty zaczął używać powszechnie swojego drugiego imienia. Julian Ordon podał się za byłego podoficera polskiego wojska i oświadczył, że: po rewolucji do żądnych zaburzeń nie należał4. Identycznie oświadczenie złożył również drugi z braci.
W czasie, gdy obaj weterani powstania listopadowego ubiegali się o otrzymanie paszportów Adam Mickiewicz przebywający wówczas w Dreźnie5 spotkał między innymi Stefana Garczyńskiego6. To na bazie tych rozmów jeszcze w 1832 roku w Stolicy Saksonii ukazał się wiersz Reduta Ordona. Tak narodziła się trwająca do dziś legenda Konstantego czy też Juliana zwanego często błędnie Juliuszem. Braciom udało się wydostać z Królestwa Polskiego. Pierwszym przystankiem na emigracji Konstantego Ordona była Galicja. Młody artylerzysta trafił na ziemię należące do Austrii wraz z oddziałami biorącymi udział w tak zwanym Spisku Zaliwskiego7. Dowódca reduty numer 54 przez kilka miesięcy mieszkał w Lesku w majątku hrabiego Franciszka Ksawerego Krasickiego8. Nie chcąc jednak narażać tych, którzy mu pomagali Ordon zdecydował, że wyjedzie na zachód.
15 lat tułaczki Ordona
Pierwszym emigracyjnym ,,domem” Ordona było Drezno. Polak dotarł do stolicy Saksonii w drugiej połowie 1833 roku. I ronią losu jest fakt, że Ordon ,,wylądował” w mieście, w którym rok wcześniej go uśmiercono. Nie może zatem dziwić, że weteran powstania szybko dowiedział się o istnieniu mickiewiczowskiej Reduty Ordona. Artylerzysta z pewnością nie był rad z faktu, iż Mickiewicz go uśmiercił. Fakt ten stawiał Ordona w bardzo niezręcznej sytuacji. Samo Drezno nie było już tak przyjazne Polakom jak rok wcześniej, kiedy to na fali rewolucyjnych ruchów przez miasto przetoczyło się tysiące polskich bojowników o wolność. Saksonia przedtem była punktem pośrednim pomiędzy Polską a Francją. Taki sam plan miał Nasz dzisiejszy bohater. Niestety Królestwo Francji również zmieniło swoje nastawienie i jeszcze w 1832 roku zabroniło polskim powstańcom wjazdu na swoje terytorium. Taki sam los spotkał Ordona, którego francuski ambasador w Dreźnie odprawił z kwitkiem. Po wielu staraniach Konstanty wraz z kilkoma kolegami-ekspowstańcami uzyskał zgodę na wyjazd do Anglii. Polacy wyjechali z Drezna wczesną jesienią 1833 roku i udali się na północ by podróżując przez Królestwo Prus dostać się do Hamburg. To właśnie z tego portowego miasta artylerzysta wyruszył w podroż do Albionu.
Jak miało się okazać Ordon przebywał na Wyspach Brytyjskich 15 lat9. Wpierw artylerzysta udał się do Londynu. Po niespełna roku spędzonym w stolicy Imperium Brytyjskiego Nasz dzisiejszy bohater przeniósł się do Edynburga. Cały okres życia spędzony w stolicy Szkocji Ordon skwitował jednym zdaniem: potem udałem się do Edinburga, gdzie wiele lata zajmowałem się dawaniem lekcji francuskiego i niemieckiego10. Ten skąpy wpis nieco mija się z prawdą. Warto dodać, że przychody z pensji nauczyciela nie były jego jednym źródłem utrzymania. Dawny dowódca reduty mógł liczyć na pewną pomoc rządu brytyjskiego. Skromna zapomoga od rządu brytyjskiego w postaci 10 szylingów tygodniowo.
Konstanty czynnie uczestniczył w życiu nielicznej, aczkolwiek aktywnej szkockiej Polonii. W grudniu 1835 roku był obecny na uroczystych obchodach piątej rocznicy wybuchu powstania listopadowego zorganizowanych w Edynburgu. Wydarzenie zgromadziło ponad 400 polskich emigrantów na czele z księciem Adamem Czartoryskim11. Na owym spotkaniu sam Ordon zabrał głos opowiadając o walkach w stolicy w 1831 roku. Wielu zebranych było w szoku, że legendarny dowódca reduty żyje. Te rozbieżności pomiędzy wierszem a prawdą sprawiały, że podejście emigracji do omawianej dziś przeze mnie persony było dwojakie. Z jednej strony stał się mimowolnie symbolem walki o niepodległość. Z drugiej jednak strony wielu emigrantów patrzyło na ,,cudowanie ocalałego” Ordona z ironią, ale i rezerwą, niechęcią a często i pogardą.
Po niespełna trzech latach spędzonych na Wyspach Brytyjskich Ordon rozpoczął poszukiwania nowego kraju do życia. W czerwcu 1836 roku dowódca reduty nr 54 opuścił Edynburg i drogą przez Londyn dotarł do Belgii. Nasz dzisiejszy bohater planował zasilić tamtejsze wojsko szykujące się do wojny z Holandią. Przez Belgów Ordon został jednak odrzucony. W tej sytuacji artylerzysta wyjechał do Hamburga by spotkać się ze swoim ojcem oraz bratem. W mieście tym zabawił pół roku pomagając w prowadzeniu rodzinnego domu handlowego. Konstanty w maju 1837 roku zdecydował, że powróci na Wyspy. Rok później spróbował osiedlić się na stałe w Paryżu jednak próby te spełzły na niczym. Po powrocie do Anglii zajmował się przede wszystkim prywatnym nauczanie niemieckiego i francuskiego. W 1840 roku wstąpił do angielskiego wolnomularstwa12. Od 1843 roku Julian Ordon został członkiem Grona Historycznego Polskiego. W kolejnych latach zaangażowany w życie polityczne emigracji bohater Reduty Ordona zbliżył się do członków Towarzystwa Narodowego Polskiego. Ordon zaangażował się w szkolenie emisariuszy, którzy byli później wysyłani do Galicji w celu agitowania niższych warstw społecznych. Gdy nic nie zapowiadało radykalnych zmian w życiu 38-letniego Polaka w Europie wybuchła fala rewolucji, która przeszła do historii jako Wiosna Ludów.
Znów w mundurze
Wiosna Ludów – największy od czasów Rewolucji Francuskiej zryw mas zelektryzował również polskich emigrantów. Na Naszych ziemiach największe starcia miały miejsce w Wielkopolsce. I to właśnie tam – do ziem zaboru pruskiego – chciała dotrzeć grupa Polaków na czele z Ordonem. Niestety nie zdążyli a samo powstanie szybko upadło. Wyjazd z Wysp Brytyjskich stał się jednak impulsem do zmian życiowych dla Ordona. Skory do wojaczki 38 latek postanowił, że uda do Włoch i zaciągnie się do tak zwanego Legionu Mickiewicza13. Nie wchodząc w szczegóły, dlaczego tak się stało Ordona do polskiej jednostki nie przyjęto.
Pomimo tego niepowodzenia szczęście w końcu uśmiechnęło się do Ordona. po wielu nieudanych próbach dostał się do wojska. Powstaniec listopadowy dołączył w Mediolanie do polskiego Legionu Lombardzkiego. W jego szeregach dawny dowódca warszawskiej reduty bronił w sierpniu 1848 roku Milanu przed wojskami austriackimi. Finalnie oddział złożony z Polaków musiał wycofać się na wschód i przekroczyć granicę Państwa Sabaudzkiego. Szczęście jednak nie opuszczało Ordona. Konstanty znalazł się na liście 50 oficerów z Legionu Lombardzkiego, którym pozwolono na wstąpienie w szeregi armii Królestwa Sardynii. Tym sposobem Nasz dzisiejszy bohater 24 października 1848 roku został mianowany porucznikiem artylerii. Okazja do wykazania się pod nowym sztandarem przyszła bardzo szybko bowiem już w marcu 1849 roku Sardynia znalazła się w stanie wojny z Austrią. Ordon walczył między innymi w bitwie pod Novarą14. Pomimo porażki Sardynii w tej wojnie Polak został zauważony i doceniony przez przełożonych. Kolejne sześć lat upłynęło Ordonowi na spokojnym koszarowym życiu. Wszystko zmieniło się w 1855 roku.
Wtedy to omawiany dziś przeze mnie bohater w zgodzie z poleceniem księcia Adama Czartoryskiego zwolnił się ze służby w Sardynii i popłynął do Londynu. W dobrze znanym sobie mieście Ordon zebrał 100 osobowy oddział Naszych Rodaków. Uzbrojeni w kilka dział, broń i amunicję ruszyli w krótce walczyć przeciwko Rosji w wojnie krymskiej15. ,,Ekipa” pod dowództwem Konstantego dotarła do bułgarskiego miasta Burgas w celu połącznia się z podobnymi sobie grupami Polaków. Właśnie tam doszło do jedynego spotkania pomiędzy Ordonem i Mickiewiczem. Zapytany przez Władysława16 o przebieg tego spotkania Nasz dzisiejszy bohater napisał:
Nieśmiertelnego rodzica jego raz tylko miałem sposobność uściskać osobiście wkrótce przed nieodżałowanym Jego zgonem. Skorom się dowiedział o Jego przybyciu do Burgas w Bułgarii, udałem się do Jego namiotu – bez uprzedzenia przedstawiłem Mu się: Jestem Ordon, któregoś pan na tamten świat wyprawił. Roześmiał się i uściskaliśmy się17.
W czasie obozowania Polaków w Bułgarii wojna dobiegła końca a Nasi Rodacy zostali szybko zdemobilizowani. Ordon pozostał przez pewien czas w Bułgarii i wraz z niedoszłymi towarzyszami broni udał się do Warny. Staraniem Konstantego i jego towarzyszy na polu bitwy z 1444 roku stanął granitowy obelisk. Ostatni wers wyrytego na pomniku po polsku i w łacinie tekstu brzmiał: Spraw Stwórco, aby losy Polski się zmieniły!
Po powrocie z nieudanej kampanii Konstanty Ordon udał się do Francji, gdzie znów tym razem już w randze profesora nauczał niemieckiego i angielskiego w Metz. I gdy wydawało się, że życie dawnego powstańca się ustabilizowało na Półwyspie Apenińskim rozpoczął się ciąg zdarzeń, które miały doprowadzić do zjednoczenia Włoch. Ordon rzucił wszystko i w 1860 roku dołączył do Garibaldczyków. Już w 1861 roku w dowód uznania umiejętności i poświęcenia na polu chwały Polak został awansowany do rangi kapitana artylerii18. Dwa lata później otrzymał obywatelstwo włoskie. Od tego momentu Konstanty Ordon przestał być uciekinierem i poddanym rosyjskiego cara. W tym samym roku w Polsce wybuchło Powstanie Styczniowe. Ordon – wówczas już 53 latek nie zdecydował się na wzięcie udziału w zrywie niepodległościowym. Stary oficer wiedział, że powstanie nic nie zmieni a sprawa polska nikogo w Europie tak naprawdę nie obchodzi. Konstanty w czasie rozmów twierdził, że jedynie wielka wojna europejska, jeszcze krwawsza i brutalniejsza od krymskiej może wstrząsnąć porządkiem starego świata i dać Polsce wolność. Twierdził również, że on takiej wojny już nie dożyje. W tym przypadku powstaniec listopadowy doskonale przewidział przyszłość. Wstrząs związany z zetknięciem się z kolejną falą polskich emigrantów oraz brutalna rusyfikacja kraju sprawiła, że dawny dowódca reduty numer 54 podupadł na zdrowiu. Sprawiło to, że w 1867 roku w wieku 57 lat roku został przesunięty w ,,stan pozasłużbowy”.
Ostatnie lata życia Konstantego
Ordon będąc w stanie pozasłużbowym formalnie wciąż był żołnierzem. Dzięki temu w 1869 roku uzyskał swój ostatni awans i w wieku 59 lat został majorem. Wtedy to wraz z awansem został wysłany na wojskową emeryturę, która zapewniła mu spokojne utrzymanie. Emerytura nie oznaczała jednak, że Giuliano Constantio Ordon19 zaniechał wszelkich aktywności. Nowym domem emerytowanego majora stała się Florencja. Głównymi rozrywkami wiarusa były długie spacery oraz spędzanie czasu w miejskiej bibliotece Vieunsseux. Ordon jako obywatel Włoch mógł swobodnie podróżować po większości państw europejskich z czego skrzętnie korzystał. Odwiedził między innymi Kraków i to niejednokrotnie. Najdłuższa wizyta Ordona w stolicy Małopolski miała miejsce w 1874 roku. Niestety z wiekiem stan zdrowia irredentysty pogarszał się. Najbardziej doskwierała mu postępująca głuchota. Choroba sprawiła iż w 1880 roku prawie w pełni głuchy siedemdziesięciolatek wycofał się niemalże całkowicie z życia towarzyskiego, jednak ten rok okazał się w długim już życiu Ordona rokiem szczególnym. Na rok 1880 przypadła bowiem okrągła 50 rocznica wybuchu Powstania Listopadowego, zrywu, którego był jednym z mitycznych symboli. Wiele osób zasypywało Ordona pytaniami o powstanie, jeszcze więcej było zaskoczonych faktem, że bohater Reduty Ordona żyje. Wtedy też stary wiarus zdał sobie sprawę, że mickiewiczowska legenda o jego śmierci na szańcach Warszawy jest żywa i powszechnie przyjęta za prawdę historyczną. Fakt ten dodatkowo przygnębił Ordona.
Frustracja spowodowana starością, chorobą i niemocą kiełkowała w Ordonie. Pod koniec 1886 roku wiarus powiedział swojemu oddanemu przyjacielowi Teofilowi Lenartowiczowi te słowa:
Czuję zbliżający kres życia. Nie chcę umrzeć w szpitalu. Pragnę śmierci żołnierskiej od kuli, a ponieważ nie mam nadziei, aby mnie zaszczyt ten spotkał na polu bitwy przeto muszę sobie sam poradzić20.
Sam Lenartowicz stwierdził wówczas, że:
biedny Ordon. Już ledwie łazi – bardzo lichy, zmizerniał, wychudł i ciągle tylko o pigułkach gada, które już mu nic nie pomagają […] głuchy jak pień na lewe ucho.
Julian Konstanty Ordon spełnił swoją groźbę i rankiem 4 maja 1887 strzałem w głowę odebrał sobie życie. Życie długie, bo siedemdziesięciosiedmioletnie, naznaczone walką o niepodległość, tułaczką i cierpieniem. Nie wspomniałem nic o życiu miłosnym Ordona, gdyż takowe poza pewnymi epizodami również nie istniało. Człowiek, który przez ponad 50 lat walczył nieskutecznie zresztą z legendą o swojej śmierci odszedł z tego świata na własnych warunkach. Pochowano go na florenckim cmentarzu miejskim, na którym w ciągu ostatnich lat spędzał wiele czasu. W 1891 roku wspominany dziś przeze mnie niejednokrotnie Teofil Lenartowski przeniósł prochy legendarnego dowódcy reduty numer 54 do Lwowa. Ostatnim aktem związanym ze szczątkami Ordona był zorganizowany 29 listopada 1896 roku pogrzeb związany z przeniesieniem prochów Ordona do nowego nagrobka. Wydarzenie to stało się wielką manifestacją patriotyczną, która zgromadziła tysiące mieszkańców stolicy Galicji.
Na zakończenie i swoiste podsumowanie losów omawianego dziś przeze mnie bohatera pozwolę sobie zacytować wiersz Teofila Lenartowicza poświęcony Ordonowi:
Czemuż mu losu zawistnego ręka
Nieodgadnione ciemne jakieś prawa
Pozazdrościło śmierci pod Warszawą?
Czemuż mu życia pozostała męka?
Włóczył się, patrząc na straszny upadek
On bohaterstwa przykład, i świadek.
- Wówczas Konstanty Julian Ordon posiadał stopień podporucznika artylerii. ↩︎
- Z tego właśnie powodu oficerów i podoficerów zwolniono stosunkowo szybko z obozów jenieckich. ↩︎
- Iwan de Witt (1781-1840) rosyjski wojskowy w randze generała. Od 1831 gubernator wojenny Warszawy. ↩︎
- Nadolski A., Ordona los tragiczny, Warszawa 2013, s. 171. ↩︎
- Ówczesna stolica Królestwa Saksonii w tamtym okresie była głównym centrum polskiej emigracji. ↩︎
- Stefan Garczyński (1805-1833) polski poeta, powstaniec listopadowy odznaczony Orderem Virtuti Militari. ↩︎
- Takim określeniem władze austriackie określały uczestników tak zwanej partyzantki Zaliwskiego. Była to grupa dowodzona przez pułkownika Józefa Zaliwskiego, której celem było wywołanie w 1833 kolejnego ogólnonarodowego powstania. ↩︎
- Franciszek Ksawery Krasicki (1774-1844)) polski arystokrata, powstaniec kościuszkowski i zagorzały polski patriota. ↩︎
- Z krótkimi przerwami w okresie 1836-1838. ↩︎
- Nadolski A., Ordona los tragiczny, s. 193. ↩︎
- Adam Jerzy Czartoryski (1770-1861) polski mąż stanu, jedna z głównych postaci Powstania Listopadowego. ↩︎
- Już od 1834 roku Ordon przynależał do edynburskiej loży Canongate Kilwinning. ↩︎
- Jednostka wojskowa utworzona przez Adama Mickiewicza w Rzymie 29 marca 1848 roku. ↩︎
- Najważniejsza bitwa tak zwanej wojny austriacko-piemonckiej 1849 roku. ↩︎
- Trwający od 1853 do 1856 roku konflikt zbrojny pomiędzy Rosją Carską a Imperium Osmańskim wspieranym przez koalicję państw zachodnich na czele z Francją i Wielką Brytanią. Swoją nazwę zawdzięcza faktowi, iż większość strać miała właśnie na Półwyspie Krymskim. ↩︎
- Syna Adama Mickiewicza. ↩︎
- Nadolski A., Ordona los tragiczny, s. 210. ↩︎
- Dodatkowo odznaczono go Krzyżem Oficerskim Korony Włoskiej. ↩︎
- Bowiem tak w ostatnich latach życia przedstawiał się Polak. ↩︎
- Nadolski A., Ordona los tragiczny, s. 227. ↩︎
Bibliografia
- Nadolski A., Ordona los tragiczny, Warszawa 2013.