Wołodymyr Kryżuk

Wołodymyr Kryżuk – ukraiński społecznik na Wołyniu

Autor:Kamil Dąbski

W trakcie polsko-ukraińskiego Biegu Pokoju w Mielnikiach pod Szackiem udało mi się odbyć rozmowę z Wołodymyrem Kryżukiem. Jest on Ukraińcem z Wołynia odznaczonym przez Instytut Pileckiego medalem Virtus et Fraternitas. Jego postać jest przykładem, w jaki sposób dwa narody mogą się pojednać w duchu prawdy.

Dzień dobry, bardzo się cieszę, że udało nam się porozmawiać. Na początek proszę się przedstawić.

Nazywam się Wołodia Kryżuk, jestem urodzony we wsi Rivne, to po polsku Równe, nieopodal rzeki Bug. Mam 47 lat i całe swoje życie mieszkam na Wołyniu. Zawodowo związany jestem z edukacją, a kiedyś byłem też lokalnym samorządowcem.

Znany jest Pan z działalności na rzecz porządkowania polskich cmentarzy. Jak to się stało, że dużą część życia poświęcił Pan właśnie temu?

Cóż od dziecka żyję na tej ziemi. Miałem babcię, która opowiadała mi dużo o swoim dzieciństwie. Ona jest Ukrainką ale miała koleżankę Polkę i ich rozłączyła ta tragedia wołyńska w 1943 roku. Zawsze mówiła, że Polacy to byli dobrzy ludzie, nasi sąsiedzi i zawsze pomagali sobie nawzajem. Usłyszałem to do niej niedługo przed jej śmiercią bo bała się o tym mówić przez wiele lat za sowieckiej władzy. Jak mi o tym powiedziała, to podkreślała, że trzeba żyć w pokoju, bo to są sąsiedzi i wiele dobrego dla siebie rozbiliśmy. To właśnie babcia spowodowała, że się zainteresowałem tym tematem.

A jak wyglądał początek Pańskiej pracy przy polskich mogiłach na Wołyniu?

Ta moja osobista historia zaczęła się w roku 2006, kiedy to byłem pierwszy raz jako przedstawiciel władz ukraińskich gminy Rivne w Ostrówkach, na Mszy żałobnej za zabitych mieszkańców wsi Ostrówki i Wola Ostrowiecka. To zaledwie kilkanaście kilometrów od mojego domu. Od tej pory już 18 razy byłem w Ostrówkach, a także w innych miejscach. Często odwiedzam też między innymi cmentarz żołnierzy polskch w Rymaczach. W czasie mojej pracy w samorządzie gminy zawsze byłem gotowy pomagać grupom z Polski jeżdżącym na Wołyń.

Z pewnością powstały w tym czasie liczne przyjaźnie prawda?

Oczywiście! Przez te lata poznałem wspaniałych ludzi, takich jak Leon Popek i Jacek Bury oraz wielu innych przyjaciół zza Bugu. Ci ludzie niezależnie od polityki, robią dobre sprawy dla obu stron, dla Ukraińców i Polaków w poszukiwaniu wspólnej historii, tego co nas zbliża a nie dzieli. Najważniejszy w tym wszystkim jest szacunek dla tych co zginęli po jednej i drugiej  stronie i uszanowanie zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Musimy pokazać naszemu najmłodszemu pokoleniu, że trzeba żyć w pokoju i dobrych relacjach.

Lata pracy zostały w końcu nagrodzone?

Tak i to w sposób, którego się nie spodziewałem. Dla mnie to co robię zawsze było czymś normalnym i nie czekałem na żadne nagrody.  Wielkim zaskoczeniem było dla mnie, gdy na wniosek moich przyjaciół z Polski zostałem odznaczony medalem Virtus et Fraternitas. W roku 2023 miałem honor otrzymać z rąk Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej w Pałacu Prezydenckim w Warszawie medal o pięknej nazwie Męstwo i Braterstwo za pomoc Polakom i dbanie o miejsca pamięci. To odznaczenie daje mi siłę dalej pracować ale też zaszczyt.

Pana podejście jest prawdziwą inspiracją. Czy dalej planuje Pan działać w taki sposób?

Powiem szczerze, że ja już inaczej żyć bym nie potrafił. Robię to i będę robił nadal. Jakby to powiedzieć, politycy robią swoje rzeczy, a my zwykli ludzie robimy swoje. Pamięć o miejscach pochówku po jednej i drugiej stronie Bugu jest naszym obowiązkiem.

Co uważa Pan za najważniejszą rzecz w swoich działaniach?

Musimy dawać wzór, że więcej nas zbliża do siebie niż dzieli. Między nami jest tylko niewielka rzeka. Jaka jest pogoda w Lublinie, taka przecież jest chociażby w Łucku. Wszystko to jest przecież dla przyszłości i młodszych pokoleń, żeby oni od dziecka wiedzieli, że jako sąsiedzi musimy się szanować i pomagać sobie. Tutaj Polacy zrobili rzecz wspaniałą. Od początku obecnej wojny wspierali nas i pomagali w cudowny sposób. Tego trzeba uczyć młodych. Według mnie tak właśnie dwa nasze narody muszą żyć. Dobrym przykładem na to jest Bieg Pokoju w Mielnikach. Upamiętniamy tu polskich żołnierzy poległych w walce z sowietami w 1939 roku. Jesteśmy tu razem. Dzieciaki z ukraińskiej szkoły biegną, aby upamiętnić Polaków.

A skąd Pan tak dobrze mówi po polsku?

Ach to ciekawa historia. Wcale żadnej szkoły po polsku nie kończyłem. U nas jest zaledwie kilka kilometrów do Bugu i zawsze odbieraliśmy polską telewizję. U was były wtedy aż trzy kanały, więcej niż w naszej telewizji. Tym sposobem się nauczyłem polskiego. Jak poszedłem na studia w Łucku i zacząłem chodzić na zajęcia z polskiego, to wykładowczyni mi przyznała, że wstydzi się czasem mówić przy mnie, bo lepiej mówię po polsku. To wszystko dzięki telewizji.

Bardzo ciekawa historia, muszę przyznać, że takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.

Tak, nieraz już to słyszałem. Na koniec chciałbym jeszcze podzielić się pewnym przemyśleniem. Właśnie ta rzeka Bug przez którą szedł sygnał telewizyjny do nas jest dla mnie takim symbolem. Babcia opowiadała, że przed wojną niedaleko naszej wsi był most do polskiej wioski Świerże. Myślę, że swoimi działaniami staram się budować taki nowy most, chociaż nie dosłownie oczywiście.

Wspaniałe słowa. Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów w Pana niezwykłej pracy.

Również dziękuję. Wierzę z całego serca, że mi i moim polskim przyjaciołom wiele się jeszcze uda wypracować wspólnymi siłami.

zdjęcia: Instytut Pileckiego

Wołodymyr Kryżuk i Oleksandra Wasiejko (w chuście), odnaczona Medalem Virtus et Fraternitas w 2019 r., wraz z Polską delegacją przy pomniku upamiętniającym ofiary zbrodni w Ostrówkach w 2020 r. (Archiwum prywatne Wołodymyra Kryżuka pobrane ze strony Instytut Pileckiego)

Przewijanie do góry
Przejdź do treści